Ciekawa jest informacja Wód Polskich z dnia poprzedzającego katastrofę:
"W sobotę 14 września o godzinie 21:13, z uwagi na przekroczenie maksymalnego poziomu piętrzenia, na zbiorniku Stronie Śląskie zaczął działać przelew powierzchniowy. Obsługa zbiornika utraciła możliwość bezpiecznego sterowania urządzeniami zapory. Pracownicy pracujący na zbiorniku ewakuowali się z miejsca jako ostatni."
Skoro pracownicy uciekli z tamy jako ostatni to powstaje pytanie, kto był tam z nimi i ewakuował się wcześniej.
Kolejną kwestią jest jak do tej pory przebiegało sterowanie urządzeniami tamy? Czy przepływ wody był w tym czasie ustawiony na maksymalnie możliwy poziom?
Trzeba poznać personalia tej obsługi i zabezpieczyć ewentualne nagrania ich pracy i oczywiście aresztować by nie mogli uzgadniać zeznań. Sprawa jest zbyt poważna by móc pozwolić sobie na partactwo i bylejakość.
Wiceprezes przedsiębiorstwa Wody Polskie Mateusz Balcerowicz wyjaśnił, że w momencie przelania się zbiornika retencyjnego obsługa zapory ma obowiązek wyłączyć wszystkie urządzenia, odciąć prąd i ewakuować się jak najszybciej.
To, że załoga obsługująca tamę po przelaniu się wody nad tamą ma się ewakuować z niej to jest zupełnie normalne i wskazane, ale przelanie się wody nad tamą nie oznacza, że tama i wały puszczą i dalej wały jak i tama powinny być obserwowane czy na coś więcej się nie zanosi. Są w Stroniu Śląskim miejsca, z których można bezpiecznie obserwować i nagrywać nawet pękający wał. Tama już nie raz się przelewała i nic się jej poważnego nie stało. Pamiętam z dzieciństwa, że nawet wał się przelewał i woda płynęła drogą biegnącą obok wału. Zapora w Stroniu Śląskim przetrwała 2 wojnę światową, PRL i okupację radziecką, ale demokracji i okupacji amerykańskiej nie przetrwała.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1