ahmadeusz |
Administrator |
|
|
Dołączył: 07 Wrz 2015 |
Posty: 3021 |
Przeczytał: 14 tematów
Ostrzeżeń: 0/7
|
Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
jacek ahmadeusz szatan kwaśniewski 2 dzień 7 miesiąc 11 rok EY
Najsz
Najszanowniejszy panie prezydencie Andrzeju Dudo, najszanowniejsi czytelnicy moich listów otwartych, w poprzedni 96 list otwarty, który zatytułowałem - Koronawirus, oszuści, testy i urojona epidemia – poświęcony był trefnym testom wprowadzającym w błąd przede wszystkim ludzi ufającym naukowcom oraz fałszywej epidemii koriny, choroby spowodowanej przez kooronawirusa. Bardzo proszę popatrzmy do słownika co znaczy słowo epidemia:
„Epidemia - pojawienie się jednocześnie lub w krótkich odstępach czasu dużej liczby zachorowań na określoną chorobę (najczęściej zakaźną) wśród ludności danego terenu.”
Definicja ta nie jest ścisła i bywa manipulowana przez demagogów dla osiągnięcia korzyści lub usprawiedliwienia zbrodniczej działalności. Doskonałym przykładem tego jest to co się aktualnie w Polsce dzieje. Zaglądam do reżimowych statystyk. Zakażeni 12 640 Zgony 624. A teraz proszę zajrzyjmy do reżimowych statystyk dotyczących tylko jednego miesiąca marca:
„Według danych z Ministerstwa Cyfryzacji przesłanych do GUS, w marcu 2020 r. zmarło 36 tys. 557 osób. Różnica w stosunku do poprzedniego roku jest niemal niezauważalna – 213 zgonów więcej. To jeszcze nie tragedia, w marcu 2018 (?!) roku zmarło 40 tys. Polaków.”
Ostatnimi laty Polska notuje rekordy śmiertelności i nikt nie ogłaszał żadnego stanu wyjątkowego. Jeżeli jeszcze weźmiemy pod uwagę fakt, że reżimowe statystki dotyczące koronawirusa mogą być zawyżone przez fałszywie dodatnie testy to mówienie o tym, że w Polsce mamy epidemię świadczyć może o gigantycznej głupocie, którą można określić epidemią a nawet pandemią głupoty, która jest realnym zagrożeniem, ale jest objęta zmową milczenia. Weźmy na przykład informacje z Ministerstwa Cyfryzacji przesłane do Głównego Urzędu Statystycznego. W informacjach tych zawarte są daty roczne, które przez naukowców, teologów, kapłanów, religioznawców zorientowanych w temacie są uważane za błędne, a pomimo to z maniackim uporem wciąż są używane w dużej ilości krajów. Osoby używające tych dat tkwią w kłamstwie i kłamstwo powielają. Świadczy to o wielkim debilizmie tych osób i według wielu religii takie postępowanie prowadzi wprost w czeluści piekielne, gdzie na niegodziwców czekają ból, rozpacz, cierpienie. Temat fałszywych dat rozwinąłem w 3 liście otwartym do najszanowniejszego pana prezydenta zatytułowanym - Chrześcijańska rachuba kłamstw i mega grzeszne daty – i rozwinąłem w aneksie. Najszanowniejszy panie prezydencie Andrzeju Dudo, ma to sens co napisałem?
Wszystko najszanowniejszy pan prezydent zrozumiał?
Jeżeli najszanowniejszy pan prezydent ma jakieś wątpliwości, to proszę się nie krępować i pytać.
Bardzo proszę powróćmy myślami do fałszywych testów i urojonej epidemii.
List zakończyłem wielce radosnymi i pokrzepiającymi słowami z pism uważanych za święte. Wynika z nich, że nastaną czasy, w których ziemia będzie wolna od tchórzy, kłamców, bałwochwalców, morderców i wszelkiej maści niegodziwców. Ziemię zamieszkają ludzie potulni. Zwyrodnialcy zaś trafią do Piekła, gdzie otrzymają stosowną nagrodę za swe postępowanie i będą sobie spokojnie rozpaczać pod troskliwym piekielnych sadystów. Najszanowniejszy panie prezydencie Andrzeju Dudo, najszanowniejsi czytelnicy, czyż nie radosna perspektywa?
By zakończyć temat poprzedniego listu dodam, że o fałszywych testach prawdziwie dodatnich doskonale sobie zdaje sprawę najszanowniejszy pan minister zdrowia Łukasz Szumowski:
„Żaden kraj nie testuje profilaktycznie. To wynika też z prostego faktu, jakbyśmy mieli populację 30 milionową przetestowaną, zgubilibyśmy prawdziwie dodatnie wyniki w ogromnej rzeszy fałszywych dodatnich.”
Sprawa bezspornie kryminalna bo na trefne testy marnowane są miliony naszych złotych, podobnie jak kryminalna jest sprawa potencjalnie śmiercionośnych maseczek, o których najszanowniejszy pan minister zdrowia otwarcie mówił, że nie są zalecane:
„Maseczki nie pomagają, one nie zabezpieczają przed wirusem, one nie zabezpieczają przed zachorowaniem(…) naprawdę nie pomagają. (…) Maseczki nie zabezpieczają przed wirusem, nie zabezpieczają przed zachorowaniem. Nie wiem po co ludzie je noszą. (…) Maseczki nie pomagają, nie zabezpieczają przed wirusem. Nie zabezpieczają przed zachorowaniem. Kiedyś w Chinach i całym świecie azjatyckim noszono je głównie z powodu smogu i pewnej kultury, która tam jest. WHO (Światowa Organizacja Zdrowia działająca przy Organizacji Narodów Zjednoczonych) ich nie zaleca. Eksperci też nie zalecają.”
Ten przestępczy proceder opisałem w 89 liście otwartym zatytułowanym - Maseczki, koronawirus i wielkie oszustwo naukowców – oraz rozwinąłem w aneksie do tego listu. Sprawa kryminalna i teoretycznie możliwe jest, że będziemy maseczki musieli nosić tak długo aż wszyscy nie pomrzemy. Reżimowe władze sprowadziły do Polski miliony maseczek, zaangażowały się w produkcję maseczek i teraz najszanowniejszy pan minister zdrowia wciągnął w swoje mętne maseczkowe interesy reżimową policję:
„Policja będzie kontrolowała przestrzeganie nakazu zakrywania nosa i ust.”
Wygląda na to, że w Polsce jest wielu złoczyńców którzy chcą się dorobić na naszym nieszczęściu i to zwyrodniałe grono biznesmenów znalazło poplecznika w osobie najszanowniejszego pana ministra zdrowia, który kiedyś mądrze i logicznie mówił na temat maseczek, a teraz mataczy:
„Jechałem wczoraj do pracy rowerem. Ogromna rzesza ludzi na ulicy albo nie ma maski w ogóle, albo ma zsuniętą maskę na brodę - powiedział dziś minister zdrowia Łukasz Szumowski. - To nie jest odwaga, to nie jest pokazanie jaki jestem dzielny i nie boję się wirusa. To jest lekceważenie tego, że mogę zarazić innych. To jest objaw egoizmu. Kiedyś maski nie były potrzebne. Teraz nośmy je, żeby chronić innych.”
Najszanowniejszy pnie prezydencie, tak właśnie postępuje obłudny idiota. W jednym z wywiadów, najszanowniejszy pan minister zdrowia Łukasz Szumowski dodał też, że będziemy musieli nosić maseczki dopóki nie będzie dostępna szczepionka przeciw koronawirusowi.
„Nakaz zakrywania twarzy, zostanie zniesiony wtedy, gdy będzie szczepionka”
Wyjątkowo osobliwe i wielce podejrzane stwierdzenie jak na lekarza, bo są wirusy, na które szczepionek nie wynaleziono i podobnie może być z tym wirusem, a właściwie wirusami, bo według naukowców, wirus ten ewoluuje i wciąż powstają jego nowe odmiany:
„Badania umieszczone na serwerze "medRxiv" zostały przeprowadzone przez naukowców z chińskiego Uniwersytetu Zhejiang. Analizowali oni mutacje SARS-CoV-2 na podstawie próbek pochodzących od 11 różnych pacjentów. Zidentyfikowali 33 mutacje w genomie SARS-CoV-2, z których 19 było nowych. Nie to jednak był zaskakujące. Wykazano również istotne różnice w ilości wirusów u pacjentów z różnymi szczepami. To oznacza, że SARS-CoV-2 nabył mutacje zdolne do znacznej zmiany zjadliwości.”
Trzeba tutaj dodać, że koronawirusy, to żaden nowy wynalazek, ale wirusy dobrze znane i opisane już w Polsce Ludowej. W książce - Wirusologia Lekarska podręcznik dla studentów medycyny pod redakcja Leona Jabłońskiego. Wydawnictwo, Państwowy Zakład Wydawnictw Lekarskich – wydanej około 40 lat temu można przeczytać:
„Coronavirus. Wyodrębniono u chorych na małe schorzenia układu oddechowego – nieżyty górnych dróg oddechowych i zapalenia oskrzeli. (…) przenoszą się drogą kropelkowo-powietrzną (...) Obowiązują zasady takie jak przy innych wirusowych chorobach dróg oddechowych. (...)
(…) ofiarami śmiertelnymi są głownie osoby słabe i starsze, i to najczęściej po siedemdziesiątce, po przebytych chorobach lub z innymi komplikacjami zdrowotnymi.”
Naukowcy od kilkudziesięciu lat nie mogą wynaleźć szczepionki na tego wirusa, aż tu nagle najszanowniejszy pan minister zdrowia Łukasz Szumowski ogłasza, że szczepionka będzie za półtora roku. Nie za dwa lata, czy za pięć lat, czy za pół roku, ale za półtora roku:
„Szczyt zachorowań związanych z koronawirusem jest przed nami. Nie ma danych, kiedy epidemia wygaśnie, może to się stać np. w grudniu, a może i jeszcze później. Może wygasnąć w grudniu, styczniu, albo wtedy, kiedy pojawi się szczepionka, czyli za półtora roku.”
Taka wypowiedź świadczy o tym, że najszanowniejszy pan minister zdrowia Łukasz Szumowski jest debilem nie wiedzącym na jakim świecie żyje, albo jest jeszcze większym debilem, który uczestniczy w jakimś spisku producentów szczepionek. Teoretycznie istnieje możliwość, że ktoś szczepionkę na tego wirusa wynalazł, wypróbował i teraz robi wszystko by jak najwięcej osób na wirusa tego zachorowało. W tym celu tajni agenci mogą jeździć po świecie z wirusem w aerozolu i rozsiewać go po to by jak najwięcej ludzi zachorowało i jak najwięcej osób za półtora roku dało się zaszczepić najlepiej pod przymusem tak jak teraz zmusza się nad do noszenia potencjalnie śmiercionośnych maseczek. Atmosfera wokół koronawirusa robi się coraz bardziej gorąca i dlatego ten list poświęcony będzie poświęcony szczepionkom i lekarstwom.
97 list otwarty zatytułowałem - Koronawirus, szczepionki, lekarstwa i lekarze bandyci.
Najszanowniejszy panie prezydencie Andrzeju Dudo, najszanowniejsi czytelnicy, ostatnimi czasy ciągle napotykam na informację, że trwają prace to nad lekarstwem to nad szczepionką na koronawirusa. W wyścigu na wyprodukowanie takiego lekarstwa biorą udział firmy farmaceutyczne z całego świata i to jest zrozumiałe, bo jest to gigantyczny biznes, który może zwycięzcom w tych wyścigach przynieść gigantyczne zyski o ile terapia będzie skuteczna.
Co do lekarstw na korinę, chorobę spowodowaną koronawirusem najszanowniejszy pan minister zdrowia wykazał się wielkim sceptycyzmem. Bardzo proszę przypomnijmy sobie jego słowa:
„Szczyt zachorowań związanych z koronawirusem jest przed nami. Nie ma danych, kiedy epidemia wygaśnie, może to się stać np. w grudniu, a może i jeszcze później. Może wygasnąć w grudniu, styczniu, albo wtedy, kiedy pojawi się szczepionka, czyli za półtora roku.”
Nie ma w nich nawet cienia nadziei na to, że ludzkość wynajdzie lekarstwo na korinę. Stawia najszanowniejszy pan minister zdrowia Łukasz Szumowski wszystko na jedną kartę. Panaceum na urojoną epidemię koriny najszanowniejszy pan minister zdrowia Łukasz Szumowski widzi tylko i wyłącznie w szczepionkach, dlatego też w pierwszej kolejności rozważymy kwestię lekarstw.
Na początek tych rozważań wyjaśnię na czym polega różnica pomiędzy lekarstwem i szczepionką.
Szczepionkę bierze się zapobiegawczo. W encyklopedii PWN tak zdefiniowano szczepionkę:
„Szczepionka - oczyszczone zawiesiny zabitych lub unieszkodliwionych drobnoustrojów albo wyizolowanych antygenów charakterystycznych dla danego drobnoustroju, stosowane zapobiegawczo w celu uzyskania uodpornienia (immunizacja) organizmu przeciwko zagrożeniom infekcyjnym; rozróżnia się szczepionki jednoważne (zawierające jeden rodzaj antygenu) lub wieloważne (kompozycje różnych antygenów); w Polsce szeroko są stosowane m.in.: szczepionka BCG, szczepionka błoniczo-tężcowo-durowa, przeciw odrze, porażeniu dziecięcemu oraz inne, w zależności od zmieniającej się sytuacji epidemiologicznej.”
Teoretycznie po zażyciu szczepionki przeciw jakiejś chorobie człowiek nie musi się obawiać tej choroby. Gdyby znaleziono szczepionkę na koronawirusa, to stałby się on niegroźny dla osób zaszczepionych. Pomimo zakażenia wirusem choroba by się nie rozwinęła. Organizm sam bez leków wytworzył by ciała odpornościowe, które zabiły by koronawirusa. Szczepionka ma tę przewagę nad lekarstwem, że bierze się ją zazwyczaj tylko raz.
Lekarstwo jest to substancja, która niszczy choroby. Jeżeli ktoś ma coś w sobie chorego, to zażywa lekarstwo i już jest zdrowy. Jeżeli na jakąś chorobę jest lekarstwo to nie straszna jest choroba.
W pierwszej kolejności przeanalizujemy kwestię lekarstw. Być może znajdziemy przyczynę, dlaczego najszanowniejszy pan minister zdrowia nie daje najmniejszej szansy tym specyfikom. Bardzo proszę przypomnijmy sobie jakie przed czterdziestu laty dano zaleczenia dotyczące leczenia osób z koronawirusem:
„Coronavirus. Wyodrębniono u chorych na małe schorzenia układu oddechowego – nieżyty górnych dróg oddechowych i zapalenia oskrzeli. (…) Wirusy występują u dorosłych, od dzieci nie wyosabnia się ich. (…) przenoszą się drogą kropelkowo-powietrzną (…) Obowiązują zasady takie jak przy innych wirusowych chorobach dróg oddechowych. (…)
Nim przejdziemy do dalszej analizy koniecznie musimy zapoznać się z środowiskiem producentów lekarstw oraz lekarzy, którzy zazwyczaj lekarstwa przepisują. Na przykład nasz minister zdrowia Łukasz Szumowski to debil, który chce byśmy chodzili w niezalecanych, potencjalnie szkodliwych maseczkach oraz zleca testy w wielkiej mierze fałszywie dodatnich wyników, ale nie wyklucza też możliwości, że część testów jest fałszywie ujemnych. Czyste szaleństwo, ale w świecie farmaceutów i lekarzy nie on jeden jest wariatem. Około sto lat temu kiedy odkryto promieniotwórczość i rad, farmaceutów, lekarzy, dietetyków... ogarnęło radioaktywne szaleństwo. Mimo niepoznanych jeszcze właściwości radu, specjaliści od zdrowia przypisywali mu lecznicze właściwość. Był on powszechnie dodawany do leków, kosmetyków i innych produktów komercyjnych, między innymi do wełny dla niemowląt, prezerwatyw, czopków, pasty do zębów, czekolady, wody gazowanej, dozowników wody, papierosów, środków czyszczących oraz farb.
W sklepie można było nabyć wodę radową produkowaną przez Standard Chemical Company w Pittsburghu w USA. Jedna buteleczka leczniczej wody zawierała 2 mg izotopu 226Ra i niewielkie ilości izotopu 228Ra. Woda z radem o nazwie Radithor, sprzedawana była jako lek na wiele dolegliwości. Obiecywano, że będzie wzmagać energię, a nawet wyleczy impotencję.
Ten radioaktywny napój był mocno reklamowany, a jego zdrowotne właściwości potwierdzały naukowe badania, zachwalały specjalistyczne czasopisma. Za napojem Radithor, który trafił do sklepów, stała firma Bailey Radium Laboratories z miejscowości East Orange (stan New Jersey).
Choć produkt był drogi (butelka kosztowała dolara, co jest odpowiednikiem około sześćdziesięciu złotych na dzień dzisiejszy), to intensywna kampania reklamowa, poparta publikacjami w czasopismach naukowych, sprawiła, że produkt leczniczy dobrze się sprzedawał. Firma Bailey Radium Laboratories musiała nawet toczyć walkę z producentami (nieradioaktywnych) podróbek. Napój zyskał grono fanów, włączając w to świat ludzi bogatych i sławnych. Najsłynniejszym z nich był najszanowniejszy pan Eben Byers, milioner, playboy i golfista, który – namówiony przez swego lekarza – z upodobaniem spożywał radioaktywne lekarstwo reklamowane jako "Wieczne światło słoneczne". Lekarstwu przypisywano tyle zdrowotnych właściwości, że reklamowano go jaki "Lekarstwo dla żywych trupów". Radioaktywna woda miała zapewniać nie tylko pobudzenie ciała i umysłu, lecz również wpływać korzystnie na metabolizm, wzmacniać potencją. Gdyby pojawiła się w dzisiejszych czasach być może naukowcy nazwali by ją najdoskonalszym lekarstwem na koronawirusa, a najszanowniejszy pan minister zdrowia Łukasz Szumowski ogłosił by, że będziemy musieli nosić maseczki tak długo dopóki każda Polka, każdy Polak nie wypije po 1000 litrów Wiecznego Światła Słonecznego i dopiero wtedy można będzie zdjąć maseczki, być może razem z szczękami, takie bowiem cudowna woda ma skutki uboczne. Najszanowniejszy pan Eben Byers, który regularnie pił lekarstwo dla 'żywych trupów' doznał przerażającego wyniszczenia narządów wewnętrznych, rozwinął mu się rak, struktura kości się osłabiła do tego stopnia, że odpadł mu znaczny fragment szczęki, pojawiły się dziury w czaszce. Miłośnik radioaktywnej farmacji zmarł w wielkich męczarniach i został pochowany w trumnie pokrytej warstwą ołowiu.
Jego ciało, które ekshumowano po 33 latach do celów badawczych wciąż wydzielało gigantyczne dawki promieniowania. Był to efekt uboczny, o którym dowiedziano się wiele lat po kuracji.
Woda radowa, oprócz bezpośredniego użycia, stanowiła również surowiec w biotechnologii.
W czeskim Jahymowie w piekarni Hippmanna – Blacha wykorzystywano wodę z miejscowych radioaktywnych źródeł do produkcji chleba. Rad można było spożywać także w postaci czekolady, cukierków, pralinek, kakao... Były też oczywiście radioaktywne tabletki lub doodbytnicze czopki, radioaktywna pasta do zębów. Ludzi leczono nie tylko radem. W firmie Massengill w Bristolu prowadzono prace nad stworzeniem płynnego leku z sulfanilamidem. Dodatkowo miał być on smaczny, aby łatwiej było go podać dzieciom. Prace się zakończyły i lek wprowadzono do użycia. Jedną substancję, którą wykorzystano przy produkcji specyfiku wykorzystuje się obecnie jako składnik płynu przeciwdziałającego zamarzaniu szyb w samochodach. Jest ona dość toksyczna.
W ciągu jednego miesiąca rozprowadzano w kraju kilkaset galonów tego leku. Pierwsze informacje o jego "skuteczności" były przerażające. Amerykańskie Towarzystwo Medyczne dostało zgłoszenie, że w Oklahomie zmarło aż dziewięciu pacjentów, którym przepisano lek. Były to głównie dzieci. Do lekarzy i farmaceutów rozesłano telegramy informujące o fatalnym działaniu leku. Poproszono także o zwrot substancji firmie Massengill. Niestety część dostawy, która dotarła na rynek została już sprzedana. Ciężkie powikłania po przyjęciu leku miało około 350 osób, 107 z nich zmarło. Chemik, który opracował recepturę popełnił samobójstwo.
Całkiem niedawno, jakieś 60 lat temu w Ameryce popularnym środkiem leczniczym stałą się heroina. Można ją było zamówić nawet w bardzo popularnych katalogach wysyłkowych.
Oferta dla klientów była bardzo szeroka, mogli oni zamówić ubrania, kosmetyki, materiały budowlane. Wśród proponowanych Amerykanom klientom produktów była także morfina i... heroina, która tą pierwszą miała skutecznie zastąpić nie powodując przy tym uzależnienia.
Badania nad nowym "lekiem" prowadził Heinrich Dreser. Wykazywała ona kilkukrotnie silniejsze działanie przeciwbólowe niż morfina. Dodatkowo miała też pomagać na kaszel. Przede wszystkim jednak reklamowana była jako lek nie powodujący uzależnień. Doprowadziło to do tego, że ponad milion Amerykanów uzależniło się od narkotyków, dodatkowo dzięki katalogom wysyłkowym mieli oni nieograniczony dostęp do narkotyków, które sprzedawane były w atrakcyjnych cenach.
Na skutki uboczne nie trzeba było długo czekać. W dzisiejszych czasach są one opisane i dobrze znane. Bardzo proszę zapoznajmy się z skutkami popularnego przed laty leku:
„Heroina jest substancją silnie uzależniającą. Uzależnienie od heroiny określa się mianem heroinizmu. Nawet pierwsza dawka może prowadzić do pojawienia się uzależnienia psychicznego, czyli niemożliwej do opanowania chęci ponownego zażycia, u osób predysponowanych. Uzależnienie psychiczne potęguje się wraz ze stosowaniem kolejnych dawek heroiny, szybko dochodzi również do wytworzenia w organizmie uzależnienia fizjologicznego. Odstawienie heroiny w przypadku uzależnienia fizycznego powoduje wystąpienie reakcji abstynencyjnej, która objawia się: wymiotami, drżeniem mięśni, biegunką, bólem kości porównywanym do „łamania”, zapaścią i może nawet zakończyć się śmiercią. Heroinizm prowadzi do psychicznej i socjalnej degeneracji człowieka uzależnionego. Osoba uzależniona jest skupiona wyłącznie na zdobyciu heroiny, przestaje dbać o wygląd, higienę, zdrowie i inne sprawy wymagające poświęcenia czasu, koncentracji oraz bycia w stanie trzeźwości umysłowej.
Przedawkowanie heroiny, do którego może dojść w wyniku zastosowania zbyt dużej dawki naraz, tej samej dawki po okresie przerwy lub wyjątkowo silnie działającej, tzn. dobrze oczyszczonej z zanieczyszczeń heroiny, objawia się między innymi spowolnieniem pracy serca, zaburzeniami oddychania, utratą przytomności i doprowadzić do śmierci, której przyczyną jest najczęściej depresja ośrodka oddechowego w mózgu.”
Najszanowniejszy panie prezydencie Andrzeju Dudo, najszanowniejsi czytelnicy, nie tylko farmaceuci czyhają na nasze życie i zdrowie. Przypomniał mi się mój znajomy, najszanowniejszy pan Zbigniew Strzegomski. Prowadził on klub dyskusyjny Kamieniołom w Krakowie. Kulał na jedną z nóg i chodził do lekarza i dokładnie w tamtym czasie trafiłem na artykuł dotyczący amputacji nóg:
„Lekarze ucinają Polakom kończyny, bo to się opłaca.
Jak informuje "Rzeczpospolita”, z danych Narodowego Funduszy Zdrowia wynika, że w polskich szpitalach co kilkadziesiąt minut wykonuje się amputację. Według gazety, w Polsce dokonuje się najwiecej tego typu operacji w Unii Europejskiej, gdyż zachęca do tego system.
Jak wynika z najnowszych danych, (...) NFZ zapłacił za 13 227 amputacji. Ale zdaniem ekspertów co najmniej drugie tyle pacjentów sfinansowało operację z własnej kieszeni.
Nogi obcina się głównie cukrzykom z tzw. stopą cukrzycową i chorym z niedokrwieniem wywołanym miażdżycą. Więcej operacji amputacji wykonuje się tylko na Bliskim Wschodzie. Nasza średnia to 8 zabiegów na 100 tys. mieszkańców. W Hiszpanii 1 osoba na 100 tys.
Powodem takiej sytuacji może być fakt, że szpitalom taki zabieg o prostu się opłaca. Średni jego koszt to ok. 6 tys. zł i może go wykonać nawet początkujący lekarz.
A do tego dochodzi długa hospitalizacja i rehabilitacja, więc dla wielu szpitali to czysty zysk. Mimo że w ciągu roku od amputacji co piąty pacjent umiera, zaś tym, co przeżyją, renty płaci ZUS, a nie obciąża to budżetu NFZ”
Niedługo potem dowiedziałem się, że najszanowniejszy pan Zbigniew Strzegomski trafił do szpitala i pomyślałem sobie, że najpewniej nagę mu utną. Tak też się stało, ale myślę, że i tak miał dużo szczęścia, bo gdyby chodził do dentysty, mógłby również zęby stracić:
„Pacjent w szoku, dentysta wyrwał mu 20 zębów
Po przebudzeniu po narkozie pacjent dostał szoku. Dentysta wyrwał mu prawie wszystkie zęby. Ponieważ zrobił to bez zgody pacjenta, stracił ostatecznie licencję lekarza-stomatologa.
Dentysta, skazany już wcześniej za uszkodzenie ciała, postanowił sądownie domagać się przywrócenia licencji. Sąd Administracyjny w Magdeburgu oddalił jednak jego skargę, potwierdzając tym samym sądowy zakaz wykonywania zawodu.”
„Dentystka usunęła pacjentce 22 zdrowe zęby. Chciała zarobić
Do przedsiębiorczej stomatolog zgłosiła się kobieta, a 40-letnia lekarka wykonała u niej szereg zabiegów za ponad 800 tys. rubli (15 tys. dolarów), usuwając przy tym 22 zęby. 43-letnia pacjentka twierdzi, że były one zdrowe i domaga się odszkodowania. Z materiałów zgromadzonych w śledztwie wynika, że podejrzana wprowadziła w błąd 43-letnią mieszkankę Petersburga w zakresie świadczenia usług stomatologicznych, co poskutkowało usunięciem 22 zębów i wstawieniem mostków słabej jakości. Po ujawnieniu tej informacji w mediach społecznościowych, zaczęli się zgłaszać kolejni poszkodowani.”
Lekarze potrafią leczyć zdrowe zęby, obcinać nogi, a także oszukiwać pacjentów na przeróżne sposoby po to tylko by zarobić jak najwięcej pieniędzy. Bardzo proszę przeczytajmy co może nasz czekać u ginekologa:
„Ginekolog, mający kontrakt z NFZ, oszukał 300 pacjentek. Na czym polegało oszustwo?
Ginekologowi z Białegostoku (przyjmował w Augustowie) prokuratura zarzuca, że oszukał 300 pacjentek. Nie zlecał badań, wmawiał im zaś, że powinny przyjąć lek, który pomoże w kuracji. W trakcie wizyt pobierał pieniądze, choć nie powinien, bo przyjmował ubezpieczone pacjentki. W sprawie przesłuchano ponad 1000 kobiet i co trzecia zeznała, że ginekolog rozpoznał u niej nadżerkę szyjki macicy. Zalecał krioterapię bądź lekarstwo, które podawał dopochwowo. Tłumaczył, że to niedostępny na polskim rynku lek wykonywany na zamówienie.
Jedna z kobiet uparła się, że chce wiedzieć, co lekarz jej podaje. Podczas kolejnej wizyty poprosiła ginekologa o zapisanie składników leku, który zażywa. Powołany przez prokuraturę biegły stwierdził jednak, że nie ma lekarstwa o takim składzie. Część kobiet zweryfikowała diagnozę u innego lekarza i okazało się, że były zdrowe.”
„USA: Ginekolog skazany na 20 lat więzienia za molestowanie pacjentek
Ginekolog, który od wielu lat praktykował w Seattle (stan Waszyngton) został skazany na 20 lat więzienia za zgwałcenie i seksualne molestowanie pacjentek. Podczas procesu lekarzowi Charlesowi Momahowi udowodniono co najmniej dwa przypadki gwałtu i dwa seksualnego molestowania. Momahowi udowodniono też przepisywanie swoim pacjentkom, bez potrzeby, środków przeciwbólowych, nakłanianie ich do zbędnych zabiegów chirurgicznych i oszukiwanie towarzystw ubezpieczeniowych, które obciążał dwukrotnie za te same zabiegi. Skargi na nieuczciwego lekarza wniosły łącznie 44 kobiety.”
„Niemiecki ginekolog przed sądem. Fotografował potajemnie pacjentki
58-letni ginekolog z Nadrenii-Palatynatu robił intymne zdjęcia pacjentkom. Teraz musi za to odpowiadać przed sądem. - Wstydzę się - wyznał publicznie podczas rozprawy w Sądzie Krajowym we Frankenthal ginekolog, któremu zarzucono wykonanie dziesiątków tysięcy zdjęć intymnych swoich pacjentek. Za motyw swego działania lekarz prowadzący gabinet w miejscowości Schifferstadt w Nadrenii-Palatynacie podał "ciemną stronę swej osobowości".
Jak poinformowała prokuratura, mężczyzna sfotografował ukrytą kamerą około 2000 kobiet w przebieralni swego gabinetu oraz podczas badań ginekologicznych.
Akt oskarżenia obejmuje ponad 1400 przypadków takiego "udokumentowania" badań lekarskich.
W 10 przypadkach postawiono mu też zarzut, że pod pozorem badań lekarz szukał podniety seksualnej. Obok wykorzystania seksualnego pacjentek lekarzowi zarzucono też naruszenie sfery życia prywatnego kobiet. Prokuratura złożyła też wniosek o orzeczenie zakazu wykonywania zawodu lekarza. Przypadek ginekologa ujrzał światło dzienne po tym, jak na policję zgłosiły się jego współpracowniczki. Podejrzewały one lekarza już od jakiegoś czasu, ponieważ nie pozwalał on im asystować podczas badań.”
Na badania ginekologiczne mogą liczyć też kobiety podczas wizyt u laryngologa:
„Laryngolog badał pacjentki ginekologicznie. Jest akt oskarżenia
Krakowska prokuratura oskarżyła lekarza laryngologa Wacława K. o molestowanie pacjentki i próbę porwania innej, która zeznawała przeciwko niemu – poinformowała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Krakowie Bogusława Marcinkowska. Prokuratura oskarżyła Wacława K. o to, że w czerwcu pod pozorem badania laryngologicznego podstępem doprowadził pacjentkę do poddania się tzw. innej czynności seksualnej. Kolejny zarzut aktu oskarżenia mówi o usiłowaniu pozbawienia wolności innej pacjentki i zamiarze wywarcia na nią przemocą wpływu jako świadku obciążającego go swymi zeznaniami. Jak ustaliła prokuratura, lekarz w czerwcu podszedł do siedzącej w przychodni kobiety i zaprosił do swojego gabinetu na badania laryngologiczne, sugerując że ma ona powiększoną tarczycę. Po badaniu tarczycy kazał się pacjentce położyć na kozetce i celem zbadania brzucha i dopuścił się tzw. innych czynności seksualnych. Wzburzona kobieta wyszła na korytarz, gdzie podeszła do niej inna młoda pacjentka i przyznała, że w trakcie jej badania też doszło do sytuacji, która nie powinna mieć miejsca. Obie kobiety zawiadomiły kierownictwo przychodni, a następnie policję... Według ustaleń prokuratury, lekarz po otrzymaniu wezwania na przesłuchanie podjechał 3 lipca pod dom drugiej pacjentki. Mimo letniej pory był w kurtce, czapce z daszkiem i okularach, na rękach miał rękawiczki. Zdaniem prokuratury świadczy to o tym, że chciał ukryć swoją tożsamość. Podszedł do wychodzącej z domu kobiety, prysnął gazem pieprzowym w twarz i zaczął ją ciągnąć w stronę samochodu. Kiedy kobieta stawiała opór i zaczęła krzyczeć, została uderzona w twarz, ale pomocy udzielili jej przechodnie. Zaskoczony oporem lekarz chciał uciec z miejsca zdarzenia, ale kobieta i inni ludzie udaremnili mu to i zawiadomili policję. W samochodzie znaleziono spreparowane oświadczenie, w którym kobieta odwoływała swoje zeznania, nóż, taśmę samoprzylepną i tłuczek.”
Sprytni i wybitni lekarze potrafią wmawiać ludziom choroby, a nawet zabijać dla zysku:
„Uznany onkolog wmawiał ludziom, że mają raka. Dla pieniędzy leczył chemioterapią ponad 500 zdrowych osób! Lekarz był szanowanym specjalistą i cieszył się ogromnym zaufaniem swoich pacjentów. Wykorzystując to wmawiał im bardzo poważne nowotwory i sugerował kosztowne leczenie. Doktor Farid Fata nadużył zaufania swoich pacjentów i naraził ich na ogromne niebezpieczeństwo, a część z nich po prostu pozbawił życia. Fata jest z wykształceniem hematologiem-onkologiem i przez wiele lat pracował w szpitalach i przychodniach w stanie Michigan. Leczył 533 pacjentów na nowotwory, których nie mieli. Chemioterapia skutecznie osłabiała ich organizm i wielu z nich uśmiercił. A wszystko dla pieniędzy...
Poszkodowanych było tak dużo, że trudno było ich wszystkich policzyć. Wiadomo, że wśród nich znajdowali się także Polacy, którzy bezgranicznie ufali uznanemu na całym świecie lekarzowi, pokładając w nim ostatnią nadzieję.
Jednym z pacjentów doktora był Robert Sobieray, który przez 2,5 roku przyjmował chemioterapię. W wyniku leczenia wypadły mu zęby, a twarz zmieniła swoje naturalne kształty. Do tej pory nie zdołał wyjść z zadłużenia, jakie zaciągnął, aby opłacić kosztowne leczenie. Jednak tego ile stresu najadł się w tamtym czasie nikt mu nie wynagrodzi.
Inną pacjentką tego lekarza była Patty Hester. Po kontrolnych badaniach krwi, Fata zalecił jej natychmiastową chemioterapię. Powiedział, że alarmująco niska liczba białych krwinek wymaga rozpoczęcia leczenia. Przerażona kobieta zgodziła się. Po latach wyszło na jaw, że kobieta nie miała i nie ma żadnego nowotworu.
Monica Flagg również leczyła się u doktora Faty. Onkolog wmówił jej, że rak zaatakował komórki szpiku kostnego. Kobietę poddano chemioterapii. Po pierwszej serii zabiegów kobieta uległa nieszczęśliwemu wypadkowi i trafiła do szpitala ze złamaną nogę. Tam po powtórnej serii badań wyszło na jaw, że wcale nie była chora. Lekarz prowadzący zalecił jej natychmiast przestać leczyć się u doktora Faty. Prawda wyszła na jaw. George Karadsheh, menadżer biura, dziwił się skąd taka duża rotacja personelu u doktora Faty. W końcu usłyszał o drastycznych praktykach stosowanych przez specjalistę i zmusił jednego z jego współpracowników do przyznania się do oszustw, których się dopuszczali. Farid Fata przyznał się do świadomego błędnego orzecznictwa w wielu przypadkach swoich pacjentów. Prokuratorzy stwierdzili, że jest najbardziej skandalicznym oszustem w historii Stanów Zjednoczonych i domagali się dla niego 175 lat pozbawienia wolności. Sąd skazał go na 45 lat, ale jest szansa, że wyjdzie na wolność po 34 latach... Większość pacjentów, która przeżyła, będzie musiała żyć ze skutkami ubocznymi chemioterapii do końca życia. Majątek zgromadzony przez onkologa szacuje się na 40 milionów dolarów!
W środowisku medycznym Fata był prawdziwym autorytetem. Każdy onkolog w kraju liczył się z jego opinią. Onkolog założył także największą prywatną klinikę leczenia raka w Michigan.
Przeprosiny - Wstydzę się swoich działań. Wiem, że złamałem przysięgę Hipokratesa i poważnie nadużyłem zaufania moich pacjentów. Nie potrafię wyrazić mojego smutku i wstydu jaki czuję. Nie wiem jak zaleczyć powstałe rany - powiedział w jednym z wywiadów.”
Najszanowniejszy panie prezydencie Andrzeju Dudo, najszanowniejsi czytelnicy, co myślicie o karze 45 lat więzienia z opcją wcześniejszego wyjścia 34 latach? Nie jest za surowa za pozbawienie zdrowia i życie wielu osób? A może jest za łagodna?
Bardzo proszę powróćmy myślami do lekarzy i lekarstw. Popularnością cieszy się lek pavulon, który być może znajdzie zastosowanie wśród osób zarażonych koranawirusem:
„Brazylijska lekarka została oskarżona o umyślne spowodowanie śmierci siedmiu pacjentów, jednak prokuratura podejrzewa, że mogło być ich znacznie więcej. Specjalna komisja bada obecnie ok. 300 niepokojących przypadków - podaje "The Guardian".
Lekarka i zarazem dyrektorka Szpitala Ewangelickiego Curitiba oskarżona jest o odcinanie dopływu tlenu w systemach podtrzymywania życia oraz podawanie śmiertelnych dawek leków rozluźniających mięśnie m.in. Pavulonu. Anonimowi członkowie personelu medycznego twierdzą też, że niektóre z ofiar na krótko przed śmiercią były przytomne... W podsłuchanej przez służby rozmowie lekarka miała mówić, że podaje pacjentom Pavulon, by zwolnić łóżka na oddziale.
Sprawa Virginii de Souzy jest porównywana do historii brytyjskiego lekarza Harolda Shipmana, który na przestrzeni 25 lat przyczynił się do śmierci co najmniej 215 pacjentów.”
Jakiś czas temu głośnym echem w kraju odbiła się sprawa sanitariuszy i lekarzy, którzy zamiast ratować ludzi, to ich zabijali, a potem za informacje o zmarłych dostawali prowizję z zakładów pogrzebowych. Oni też do leczenia, a raczej zabijania używali pavulonu:
''Zabrali mamę, oddali zwłoki''
Syn zmarłej zadawał sobie cały czas pytanie: czemu mama - wyjątkowo zdrowa jak na swój wiek - zmarła nagle od zwykłej wysypki? 68-letnia kobieta dostała wysypki. Krzysztof Ś. - jej syn - wezwał pogotowie. - Później pojechałem do domu - opowiadał wczoraj. - Po jakimś czasie siostra zadzwoniła, że mamę zabrali do szpitala. Pół godziny później następny telefon - zapłakana siostra mówi: "mama nie żyje". Natychmiast pojechałem do niej, karetka z ciałem mamy stała pod domem.
Lekarz Paweł W. zaczął opowiadać panu Krzysztofowi, że reanimował pacjentkę, ale bez efektu. Świadek: - Wpadłem do karetki, od razu wiedziałem, że nie było żadnej reanimacji. Mama leżała tak, jakby zasnęła. Na ciele nie było widać żadnych śladów po reanimacji, np. odcisków na twarzy od worka ambu. Miała w ustach sztuczną szczękę, którą zawsze usuwa się podczas ratowania pacjentów. Była zapięta po szyję, choć w takich przypadkach ekipa rozcina lub rozrywa ubranie nieprzytomnego, żeby było szybciej, a w karetce nie było śladu zużytych leków. Wiem, jak to powinno wyglądać. Przez dziesięć lat sam byłem sanitariuszem w pogotowiu i wielokrotnie reanimowałem chorych. W śledztwie prokuratura ustaliła, że do Ludmiły Ś. przyjechała karetka z doktorem Pawłem W. i sanitariuszem Karolem B. Zawiozła chorą do kliniki dermatologicznej, gdzie kobieta dostała podstawowe leki. Później miała pojechać na obserwację do szpitala w Pabianicach. Po drodze - jak twierdzi prokurator - B. wstrzyknął kobiecie pavulon. Pacjentka jeszcze się dusiła, gdy sanitariusz zadzwonił do firmy pogrzebowej Czarna Róża, by sprzedać zwłoki. „Proceder handlu informacjami o zgonach spowodował, że oskarżonym nie opłacało się ratować ludzi, jak wynika z wyjaśnień jednego z nich, b. sanitariusza Andrzeja N.
Prokurator przypomniał, że przesłuchiwany kilkadziesiąt razy w śledztwie N. przyznał się do podawania pacjentom pavulonu. Oskarżony przyznał, że uśmiercał pacjentów, aby uzyskać więcej pieniędzy od zakładów pogrzebowych za informacje o zgonach.
Wczoraj - po przerwie - ruszył ponownie proces w sprawie "łódzkiej nekroafery". Zezanania składali m.in. syn i córka Ludmiły Ś. - jak twierdzi prokuratura - zamordowanej pavulonem przez sanitariusza łódzkiego pogotowia. Okręgowy w Łodzi skazał dwóch b. sanitariuszy łódzkiego pogotowia, oskarżonych o zabójstwo łącznie pięciu pacjentów sąd skazał na dożywocie i 25 lat więzienia. Na kary 5 i 6 lat więzienia skazał dwóch b. lekarzy łódzkiego pogotowia oskarżonych o narażenie życia łącznie 14 pacjentów, którzy zmarli. Obu lekarzom, którzy nie pojawili się na ogłoszeniu wyroku, na 10 lat sąd zakazał także wykonywania zawodu.”
Bardzo proszę przeczytajmy jeszcze kilka doniesień, aby nabrać właściwego dystansu do lekarzy i lekarstw przez nich zalecanych:
„Były pielęgniarz z Dolnej Saksonii, który jest oskarżony o dokonanie serii zabójstw na pacjentach, przyznał się do pozbawienia życia około 30 osób. Oskarżony wstrzykiwał ciężko chorym pacjentom hospitalizowanym w szpitalu w Delmenhorst zawyżoną dawkę środka nasercowego.
60 chorych przeżyło pomimo otrzymania przedawkowanego lekarstwa...
Mężczyzna wpadł, gdy koleżanka z pracy przyłapała go na robieniu choremu śmiertelnego zastrzyku. (...)
Dr Jane Barton, emerytowana lekarka pierwszego kontaktu, miała przepisywać śmiertelne dawki, zawierających opiaty, leków przeciwbólowych swoim pacjentom w podeszłym wieku - informują brytyjskie media... W środę zostanie ujawniony raport z dochodzenia w sprawie zgonów ponad 833 pacjentów, które miały miejsce w ciągu 30 lat. Sprawdzane są także działania innych lekarzy.
Dr Jane Barton, na której koncentrują się podejrzenia, w została uznana przez General Medical Council za winną "wielu przypadków poważnego uchybienia zawodowego", ale nie została skreślona z listy lekarzy. Szybko przeszła na emeryturę. "The Sunday Times" podaje, że Barton zostanie prawdopodobnie uznana odpowiedzialną za setki zgonów... Minister zdrowia Norman Lamb powołał niezależny zespół i ogłosił rozpoczęcie śledztwa, które pierwotnie miało trwać dwa lata i kosztować około 3,6 miliona funtów. Jednak dochodzenie przeciągnęło się, i do tej pory jego koszt wynosi 13 milionów funtów. (…)
Na dożywocie sąd apelacyjny w Mediolanie skazał w środę chirurga z prywatnej kliniki w tym mieście, uznanego za winnego śmierci 4 pacjentów, zabitych ze szczególnym okrucieństwem, oraz uszkodzeń ciała u 40 innych. Doktor Pier Paolo Brega Massone, były ordynator oddziału chirurgii w Klinice Świętej Rity przeprowadził około 90 zbędnych operacji po to, by wyłudzić za nie pieniądze z narodowego funduszu zdrowia. Cztery takie operacje zakończyły się śmiercią pacjentów w wieku od 65 do 89 lat. Według prokuratury lekarz umyślnie ich zabił. (...) Jeden z pacjentów zmarł po usunięciu płuca. Nie przeżyła również starsza kobieta, którą zdaniem biegłych można było uratować poprzez całkowite, jednorazowe usunięcie guza. Jednak lekarz operował ją trzy razy, co ostatecznie zakończyło się jej śmiercią w wyniku wycieńczenia organizmu.
Sąd uznał, że lekarz był całkowicie świadom zagrożenia, jakie niosły zalecane przez niego zabiegi chirurgiczne, a przeprowadzał je wyłącznie dla zysku.”
Bardzo ciekawie tego typu doniesienia skomentowała najszanowniejsza pani Karolina:
„Czy komukolwiek opłaca się żebyśmy byli zdrowi ?
Pomyślmy, czy koncert farmaceutyczny mając do wyboru lek, który wyleczy całkowicie oraz ten, który zniweluje skutki choroby, tak by pacjent musiał go brać do końca życia będzie wolał sprzedawać ten pierwszy czy drugi? Kiedyś pewien lekarz zastanawiał się czemu do leku na grzybicę dodawany jest cukier (dodam, że cukier jest mocno nie wskazany w leczeniu grzybic) i sugerował, że prawdopodobnie miało to przedłużyć proces leczenia. Zastanówmy się co się stanie, jeśli takiego przykładowego lekarza "kupi" firma farm tak, że będzie on w zamian za uzyskane profity przypisywał takowy lek. Automatycznie zarabia na tym lekarz, ponieważ otrzymuje korzyści od firmy, zyskuje firma bo proces leczenia jest długi. A co z pacjentem? Wiadomo leki są bardzo drogie, zatem dla jego portfela nie pozostaje to obojętne. Chyba każdy wie, że przyjmowanie leków nie jest obojętne dla organizmu, mogą się pojawić skutki uboczne oraz inne poważne dolegliwości. Wiadomo ile oficjalnie lekarze w Polsce zarabiają, można się domyślić jakimi pieniędzmi obracają firmy farmaceutyczne, więc pozostaje sobie tylko postawić pytanie czy ich wzajemna współpraca wyjdzie nam na zdrowie? Pozostaje tylko zadać sobie pytanie gdzie szukać pomocy? Szczerze mówiąc nie mam pojęcia, może ktoś wie?
Najszanowniejszy panie prezydencie Andrzeju Dudo, najszanowniejsi czytelnicy, nie tak dawno – około rok temu wycofano z aptek potencjalnie szkodliwe leki:
„Leki na kaszel wycofane. Pulneo, Fosidal, Eurespal, Eurefin, Elofen i Fenspogal znikają z aptek
Główny Inspektor Sanitarny podjął decyzję o wycofaniu syropów i tabletek na kaszel. Wśród nich są produkty przeznaczone dla dzieci. Zastrzeżenia dotyczą długiej listy produktów: Pulneo, Fosidal, Eurespal, Eurefin, Elofen i Fenspogal.
Należy zaprzestać ich stosowania, ponieważ mogą szkodzić zdrowiu.
Wycofanie dotyczy produktów, których substancja czynna to fenspiridi hydrochloridum (fenspiryd). W lutym wstrzymano podane leki w obrocie, a następnie cofnięto pozwolenia na obrót tymi produktami leczniczymi w Polsce. Korzystanie z fenspirydu jest zabronione na terenie całej Unii Europejskiej. (…)
Leki z fenspirydem mogą powodować poważne zaburzenia akcji serca. Oprócz tego, skutkiem ubocznym może być senność, dolegliwości ze strony układu pokarmowego, reakcje alergiczne. Zaburzenie czynności serca powodowane fenspirydem może być niebezpieczne dla zdrowia i życia.
Wycofanie dotyczy wszystkich serii leków. Skutki uboczne fenspirydu były znane od dawna, ale późniejsze badania wykazały, że skala niekorzystnych zaburzeń może być większa, niż pierwotnie prognozowano. W efekcie szkody powodowane stosowaniem tego leku mogą być większe niż ewentualne korzyści.”
Bardzo proszę zwróćmy uwagę na uzasadnienie decyzji wycofania leków:
„Skutki uboczne fenspirydu były znane od dawna, ale późniejsze badania wykazały, że skala niekorzystnych zaburzeń może być większa, niż pierwotnie prognozowano. W efekcie szkody powodowane stosowaniem tego leku mogą być większe niż ewentualne korzyści.”
Najszanowniejszy panie prezydencie Andrzeju Dudo, najszanowniejsi czytelnicy, wycofanie leku powinno być pierwszym elementem długiego i wnikliwego procesu, którego celem powinno być ustalenie wszystkich winnych, którzy lek wprowadzili do obrotu, lekarzy, który lek zapisywali, ukaranie firm, które potencjalnie szkodliwy lek wyprodukowały, sprowadziły, rozpowszechniały i być może reklamowały... Sprawa bezspornie kryminalne i wiele nam mówi zarówno o lekarzach jak i farmaceutach jak i o tym jak w Polsce funkcjonuje prawo.
Opisane przeze mnie sprawy to być może tylko niewielki czubek olbrzymiej niegodziwości branż teoretycznie odpowiedzialnych za nasze zdrowie. Trzeba tutaj dodać, że koncerny farmaceutyczne to wielki, gigantyczny biznes, w interesie którego jest produkowanie najlepiej takich lekarstw, po których ludzie będą przewlekle chorowali. W grę wchodzą miliardy dolarów, funtów, euro, złotych ... które kuszą lekarzy, aptekarzy a także posłów, senatorów, ministrów, prezydentów.
Bardzo proszę zapoznajmy się z jeszcze kilkoma doniesieniami, które lepiej pozwolą nam zrozumieć co się wokół nas dzieje:
„32-letnia pracowniczka firmy farmaceutycznej GlaxoSmithKline zatrzymana przez Centralne Biuro Antykorupcyjne za korumpowanie lekarzy. Postępowanie w tej sprawie prowadzi łódzka prokuratura. Kobieta usłyszała zarzuty dotyczące sześciu przestępstw o charakterze korupcyjnym...
Największe oszustwo w historii służby zdrowia". Gigant farmaceutyczny zapłaci 3 mld dolarów
Oszustwa przy promowaniu leków, zatajanie informacji o zagrożeniach związanych z ich stosowaniem i przekupywanie lekarzy na potęgę - to lista przestępstw, które udowodniono GlaxoSmithKline. Koncern farmaceutyczny zapłaci gigantyczną karę w wysokości 3 miliardów dolarów. Leki na depresję przeznaczone były w dużym stopniu dla dzieci i młodzieży. GlaxoSmithKline - jeden z największych koncernów farmaceutycznych na świecie - przekupywał lekarzy na potęgę.
Przedstawiciele koncernu używali do przekupywania lekarzy wszelkich możliwych metod, od finansowania wycieczek na Hawaje, przez aranżowanie wielomilionowych wykładów, po... bilety na koncert Madonny - wyjaśnił prokurator Carmin Ortiz. (...)
Brytyjska firma farmaceutyczna GlaxoSmithKline (GSK) i kilku innych gigantów z tej branży korumpowało lekarzy i urzędników, by zwiększyć sprzedaż i ceny leków oferowanych w Chinach - pisze poniedziałkowy "New York Times". Według dokumentów, do których dotarł nowojorski dziennik, nie tylko GSK jest już oficjalnie oskarżona przez chińskie władze, ale też co najmniej sześć wielkich firm farmaceutycznych korumpowało personel medyczny w Chinach. Są wśród nich takie giganty jak Merck, Novartis, Roche i Sanofi. Pieniądze miały być przekazywane za pośrednictwem agencji turystycznych i innych firm, np. specjalizujących się w organizowaniu konferencji. Od 2007 roku GSK przekazała blisko 4,9 mld dol. ponad 700 firmom, które pośredniczyły w jej zabiegach o pozyskanie życzliwości wpływowych osób. Czterech wysokiej rangi chińskich menedżerów zostało zatrzymanych w związku z tą aferą. (...)
Do redakcji Kutnowskiego Centrum Informacyjnego trafił list czytelnika, który twierdzi, że w miejskim szpitalu dochodzi do regularnego przekupywania personelu przez właściciela jednej z aptek. – Patrzę na to wszystko od dłuższego już czasu jak zachęcani są lekarze naszych poradni specjalistycznych przez różnych posłańców: przedstawicieli firm dbających o nasze prawidłowe leczenie, aby zwiększyć sprzedaż swoich produktów – pisze autor listu. – Szczególnie aktywna jest właścicielka nowo utworzonej apteki na terenie naszego szpitala. Regularnie odwiedza gabinety lekarskie, nie tylko na pierwszym piętrze, ale w całym szpitalu roznosząc torby upominków. (…) Koncerny farmaceutyczne masowo przekupują lekarzy
Skala przestępstwa jest ogromna. Koncerny farmaceutyczne na potęgę przekupują lekarzy. Na razie śledczy mają podejrzenia wobec 37 osób, ale zarzutów będzie więcej. Bo w czasie kontroli w szpitalach w całym kraju zabezpieczono tysiące dokumentów. Teraz badają je prokuratorzy. (...)
Sąd w Bostonie uznał w czwartek pięciu byłych dyrektorów Insys Therapeutics za winnych przekupywania lekarzy i oszukiwania firm ubezpieczeniowych. Dystrybutorowi leków Rochester Drug Cooperative postawiono zarzut handlu narkotykami. W czwartek sąd w Bostonie wydał werdykt w sprawie pięciu b. dyrektorów koncernu Insys Therapeutics, w tym założyciela firmy, b. miliardera Johna Kapoora. Od lat mówi się o opioidowej epidemii, która panuje w USA. W ostatnich dwóch dekadach w wyniku przedawkowania leków opioidowych zmarło ponad 200 tys. Amerykanów. (…)
Włoski sąd ujawnił treść uprzednio utajnionego dokumentu, który potwierdza, że szczepionki bywają przyczyną zgonu, oraz że firmy szczepionkowe pragną ukryć te fakty, sąd również.
Opublikowany na stronie internetowej amerykańskiej National Library of Medicine (NLM), raport złożony z 1271 stronic brytyjskiej firmy GlaxoSmithKline ujawnia, że niektóre szczepionki podawane dzieciom są znane jako przyczyna nagłego zgonu, ale firma zdecydowała utajnić te fakty, a potem ukrywała to w oficjalnych raportach o bezpieczeństwie swoich produktów. Sąd równie utajniał takie informacje. Dokument ujawniony przed sądem konkretnie odnosi się do szczepionki Infanrix Hexa (połączone szczepienie przeciw błonicy, tężcowi, krztuścowi, wirusowemu zapaleniu wątroby typu B, zdezaktywowana polio i haemophilus influenza typu B) wytworzonej przez GSK, a także szczepionki Prevenar 13 produkcji Pfizer oraz kilku innych szczepionek.
W przeciwieństwie do spreparowanych danych przedstawionych przez GSK, ten dokument wyjawia, że dziesiątki nagłych przypadków śmierci po szczepieniu było bezpośrednio powiązanych z przyjęciem szczepienia. (…)
Lekarze i pielęgniarki z Grudziądza, którzy testowali na nieświadomych niczego pacjentach i bezdomnych szczepionkę przeciwko ptasiej grypie, usłyszeli wyroki. Lekarze zarobili na nielegalnym procederze mnóstwo pieniędzy (...) Wobec oskarżonych zasądzono kary więzienia w zawieszeniu, grzywny i zakazy wykonywania zawodu.”
Najszanowniejszy panie prezydencie Andrzeju Dudo najszanowniejsi czytelnicy, bardzo proszę wyciągnijmy wnioski z tych wielce wymownych informacji. Nawet reklamowany, zachwalany i popularny lek może spowodować więcej szkód jak pożytków u ludzi chorych. Skutki uboczne mogą pojawić się wiele lat po zakończeniu testów, a w przypadku stosowania na wielką skalę może stać się przyczyną wielkiego cierpienia i dlatego należy zachować szczególną ostrożność w kontaktach z lekarzami, zwłaszcza, że nie każdemu lekarzowi może zależeć na naszym zdrowiu.
Światem medycyny rządzi ekonomia i w interesie lekarzy jak jest to by lekarstwa nie były zbyt skuteczne, bo człowiek chory wyleczony to klient stracony. Dokładnie ta sama zasada dotyczy przemysłu farmaceutycznego. Gdyby jakiś lek okazał się zbyt skuteczny i leczył zbyt dużo dolegliwości, to przemysł farmaceutyczny by podupadł. Nie zdziwił bym się gdyby naczelnym celem farmaceutycznych laborantów było stworzenie takiego lekarstwa, które będzie leczyło z jednej choroby, ale w zamian wpędzało w inną, na którą przygotowano lekarstwo, które wpędzi człowieka w chorobę następną i tak bez końca, a kiedy leczony człowiek będzie już bez pieniędzy, to są lekarstwa, które pomagają skutecznie zejść z tego świata osobom źle rokującym w farmaceutyczno – lekarskim biznesie.
Nie zdziwił bym się, gdyby okazało się, że za większością chorób, epidemii współczesnego świata stali farmaceuci i lekarze. Teoretycznie istnieje możliwość, że za obecną 'epidemią' wywołaną przez koronawirusa stoi potężne lobby farmaceutyczne i tajni akwizytorzy, których zadaniem jest rozpylanie koronawirusów po świecie. Gdziekolwiek na świecie 'epidemia' jest za mała, tam może pojawiać się specjalista od wirusów i pod pretekstem leczenia zarażać ludzi, na podobnej zasadzie, na jakiej roznoszą ogień strażacy-piromani.
Bardzo proszę przeczytajmy trochę dokumentalnych doniesień o tym zjawisku:
„Podpalali i gasili. Policjanci zatrzymali strażaków z OSP
Policjanci z Gorlic rozpracowali grupę podpalaczy działających na terenie podgorlickich miejscowości. Zatrzymani zostali czterej mężczyźni. Trzech z nich należało do Ochotniczej Straży Pożarnej. Podejrzani przyznali się do zarzucanych im czynów i złożyli wyjaśnienia - poinformował rzecznik małopolskiej policji, Sebastian Gleń. Od grudnia zeszłego roku we wsiach w okolicy Gorlic spłonęło pięć budynków mieszkalnych i gospodarczych. Łączne straty materialne wstępnie oszacowano na kilkaset tysięcy złotych. Według ustaleń biegłych przyczyną pożarów były podpalenia. W jednym z nich w Kobylance ucierpiał mieszkaniec drewnianego budynku, który zaczadzony, z ciężkimi obrażeniami trafił do szpitala w Krakowie. (...)
Podpalali a potem gasili? Dwóch strażaków trafiło do aresztu
KONSTANCIN-JEZIORNA Wczoraj policja zatrzymała dwóch strażaków z OSP Słomczyn, którzy są podejrzani o podpalenie traw. Funkcjonariusze podejrzewają, że mogli oni wzniecić więcej pożarów. (…) Grasującymi we wsi podpalaczami okazali się dwaj strażacy miejscowej OSP. Oskarżenie przeciwko piromanom już trafiło do sądu. Grozi im więzienie. Wyczynami podpalaczy do dziś zbulwersowane są całe Łęki. Józefowi Wąsikowi, prezesowi miejscowej OSP, nie może pomieścić się w głowie, że to właśnie jego podopieczni stali się serią pożarów. (…)
Strażacy - piromani. Podpalali, by coś się działo
Dwaj strażacy podejrzani o podłożenie ognia na składowisku odpadów w Trzebini mają na koncie inne podpalenia. Seryjnie podkładali ogień pod zabudowania gospodarcze czy sklepy. Krakowska prokuratura w czwartek rozszerzyła im zarzuty. (...)
Strażak piroman podpalał samochody
Ludzi kręcą różne rzeczy, ale ogień?! Krzysztof O. (22 l.), członek Ochotniczej Straży Pożarnej, zapałał taką namiętnością do pożarów, że zamiast pomagać je gasić, sam je wzniecał. Pożary ustały. Palą się tylko koledzy podpalacza. Ze wstydu. (…)
Strażacy-piromani najpierw podpalali, potem z zapałem gasili
Kilkadziesiąt podpaleń mają na swoim koncie czterej druhowie z Ochotniczej Straży Pożarnej we Włosienicy koło Oświęcimia. Mężczyźni są w wieku od 20 do 22 lat. Swym niecnym procederem parali się od trzech lat. Wyrządzili straty oszacowane a ponad 700 tysięcy złotych. (...)
Strażak-piroman został zawieszony w swoim zawodzie. Powód - seryjne podpalenia lasów. Do sytuacji odniosła się Ochotnicza Straż Pożarna w Blachowni. (…) Nawet na 5 lat może trafić do więzienia strażak z Ujścia, który wzniecał pożary, do których poźniej przyjeżdżał z załogą Ochotniczej Straży Pożarnej - informuje portal epoznan.pl.
Do serii pożarów na terenie gminy Ujście (woj. wielkopolskie) dochodziło od sierpnia bieżącego roku. Działalność piromana budziła coraz większy niepokój mieszkańców. Śledztwo policji doprowadziło do ustalenia sprawcy, którym okazał się 20-letni strażak z miejscowej Ochotniczej Straży Pożarnej.”
Dokładnie na tej samej zasadzie firmy farmaceutyczne mogą przy pomocy zaprzyjaźnionych lekarzy, wirusologów, specjalistów od epidemii rozpalać po świecie ogniska koriny, po to by je potem leczyć, ale najlepszą opcją są szczepienia, dlatego, że szczepić można wszystkich zdrowych ludzi, a leczy się tylko chorych i to na dodatek tylko tych u których choroba poważnie się rozwija.
Bezspornie 'epidemia' koronawirusa wielce się przyczyniła do rozkwitu wielu biznesów.
Pisałem już o biznesie maseczkowym, którego celem jest namnażanie się wirusów wszelkiej opcji. Swoiste ekonomiczne perpetuum mobile. Im więcej maseczek tym więcej zarażonych i chorych, tym większa epidemia. Zło w czystej postaci i sprawa kryminalna. Tymczasem w Polsce policja zamiast czuwać nad tym by zło zwalczyć ma obowiązek zło podsycać pilnując tego by jak najwięcej ludzi maseczki nosiło, bo jak nie, to mandat. Wygląda na to, że rządzący nami reżim chce wymordować jak najwięcej Polek i Polaków, kosztem biznesu maseczkowego.
Kolejnym biznesem jest biznes związany z bardzo mało wiarygodnymi, ale za to bardzo drogimi i zawodnymi testami. Niedawno natrafiłem na wielce pouczające doniesienie z Tanzanii:
„Testy na koronawirusa wycofane. Prezydent Tanzanii John Magufuli w niedzielę zakwestionował statystyki dotyczące jego kraju. Zlecił przeprowadzenie kontroli w laboratorium, gdzie trafiały testy. Magufuli powiedział, że osoby, które uzyskały dodatni wynik testu na obecność wirusa, mogą nie być chore i poddał w wątpliwość wiarygodność sprzętu laboratoryjnego i techników. Przekazał, że mogło dojść do celowego sabotażu. W ramach kontroli potajemnie testowano różne zwierzęta, owoce oraz olej silnikowy. Próbki pobrane z papai, od przepiórki i kozy dały wynik dodatni.”
Najszanowniejszy panie prezydencie Andrzeju Dudo, uważam, że podobne kroki jakie podjął najszanowniejszy pan prezydent Tanzanii, John Magufuli, powinny konieczne zostać podjęte w Polsce. Na przykład jedną próbkę od jednego człowieka rozesłać anonimowo do wszystkich laboratoriów państwowych i prywatnych i porównać wyniki. Można też różne włosy od jednego człowieka – łonowe, z głowy, z brody, siwe i inne, przesłać do laboratorium w różnym czasie w celu zrobienia testu DNA. Test można urozmaicić włosami różnych zwierząt i naczyniami włosowatymi roślin. Oczywiście próbki powinny być anonimowe.
Podobnie powinno się regularnie testować badania krwi i wszelkie inne usługi oferowane przez laboratoria. Takie anonimowe testy powinny być normą, a wyniki powinny być koniecznie publikowane i poddawane gruntownej analizie. Laboratoria nie trzymające zaś standardów powinny być likwidowane i karane. Gdyby się okazało, że jakieś testy, na przykład DNA są niewiarygodne, to powinno się wprowadzić zakaz ich płatnego wykonywania i brania ich pod rozwagę w pracach naukowych dopóki nie zostaną udoskonalone do pożądanego efektu.
Kolejną branżą czerpiącą zyski z istnienia koronawirusa jest branża produkująca środki dezynfekujące. Temat ten zasygnalizowałem już w 91 liście zatytułowanym Koronawirus, (...) minister śmierci i znikający alkohol. Pisałem w liście między innymi o tym, że reklamowanego przez najszanowniejszego pana prezydenta i reżimowy rząd płynu nie można kupić, ale podobno się pojawił. Najszanowniejszy pan Pantryglodytes na jednym z forów, na których zamieszczam listy, napisał:
„Bywa, kupiłem na orlenie zupełnym przypadkiem (nigdy nic tam nie kupuję) dolałem trzy litry paliwa by dojechać do normalnej stacji, stał na ladzie, opakowania 4 litrowe szt. cztery, zapłaciłem prawie 6 dych, ciekawe że cztery litry w opakowaniu, najwidoczniej "koncern" uznał że może litr ukraść pozostawiając cenę zbliżoną do deklarowanej, rozmiar butli podobny, nikt nie zauważy. Jak kostka masła, kiedyś 250g teraz nowocześnie, 200g. (...) Skażony, nie smakuje, denaturą nie wali i chyba nie zawiera IPA, (nie wyczuwam zapachu) ale.....według opisu ma moc 80volt
Mim skromnym zdaniem do odkażania nie bardzo się nadaje chyba że blatów roboczych, stołów,mebli, jak się zdaje pożałowali dodatków, za bardzo wysusza skórę, egzemy przy częstym użyciu można się nabawić. Jest na to sposób, odlać litr do solidnej flaszki i dodać do tego z 50ml ulubionego balsamu do ciała, zapach ładny zostaje skóra nie wysycha, wada taka że trzeba dość intensywnie mieszać, ciężko się rozpuszcza zostaje trochę mętów na dnie, z balsamem można ręce dezynfekować dziesiątki razy na dzień. Maskę też można, plam nie zostawia. Przepis sprawdzony, muszę niestety często używać.”
Ja go co prawda po dziś dzień nie widziałem, ale i tak myślałem, że prędzej czy później będzie musiał się pojawić. Zaciekawiony tą informacją sprawdziłem na aukcjach ile kosztują płyny przydatne do dezynfekcji. 50 zł kosztuje 75 procentowy płyn nieznanej mi marki. 50 złotych kosztuje znany i ceniony wśród smakoszy alternatywnych alkoholi denaturat 90 %. Również doceniane przez wytrawnych znawców borygo to wydatek 25 zł. Konkurencyjny cenowo, mający duże walory zarówno smakowe jak i zapachowe, dostępny w różnych kolorach jest zimowy płyn do spryskiwaczy. 5 litrów to wydatek od 8 złotych w górę. Wybór smaków, zapachów, kolorów jest spory a na dodatek można je mieszać ze sobą. Jeżeli ktoś chce specyfiki te zmarnować do walki z domniemanym koronawirusem, to dobrze jest w razie potrzeby rozcieńczyć te szlachetne trunki do roztworu 60-70 procentowego. Istnieje jednak obawa, że koronawirus zmutuje i uodporni się na alkohol jak wirus grypy uodparnia się na antybiotyki. Może to się stać przede wszystkim za sprawą awangardy demokratycznych elit z pasją walczących z koronawirusem przy pomocy alternatywnych alkoholi. Taki zmutowany, wstawiony wirus może być bardziej nieobliczalny, a jak się rozsmakuje w alkoholu, to dezynfekcja zamiast go zwalczać będzie go rozmnażać. Tę ewentualność warto wziąć pod rozwagę zwłaszcza, że istnieje już wirus odporny na działanie wielu środków, w tym także formaliny: ... |
|