ahmadeusz |
Administrator |
|
|
Dołączył: 07 Wrz 2015 |
Posty: 3021 |
Przeczytał: 14 tematów
Ostrzeżeń: 0/7
|
Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
jacek kwaśniewski 17 dzień 5 miesiąc 10 rok EY
Najsz.
Najszanowniejszy panie prezydencie Andrzeju Dudo, najszanowniejsi czytelnicy moich otwartych listów, poprzedni dwudziesty piąty list poświęcony był żałobie narodowej, która wbrew prawu została wprowadzona w stosunkowo krótkim czasie trzy razy. Sprawcami tej zbrodni na sumieniach i prawie był pan, najszanowniejszy panie prezydencie Andrzeju Dudo wespół z najszanowniejszym panem prezesem rady ministrów – premierem Mateuszem Morawieckim.
Jeżeli ktoś poniósł z tego powodu jakieś straty finansowe lub moralne może śmiało żądać od najszanowniejszych panów stosownego zadośćuczynienia.
Najszanowniejsi panowie stanowią też ciekawy przykład skrajnej głupoty.
Zastanawiałem się, który z najszanowniejszych panów jest głupszy i doszedłem do wniosku, że ten jest głupszy, który jest sprawniejszy intelektualnie. Z dwóch głupców popełniających taką samą głupią decyzję, ten jest głupszy, który ma wyższy iloraz inteligencji.
Dwudziesty szósty list poświęcony będzie …
Nim to zdradzę bardzo proszę zapoznajmy się z bardzo aktualną baśnią dla najmłodszych dzieci, podczas czytania której być może najszanowniejszy pan prezydent domyśli się o czym będzie ten list:
„Nowe szaty najszanowniejszego pana prezydenta i jego małżonki.
Dawno dawno temu, za sześcioma górami, za sześcioma lasami, za sześcioma morzami w biednym, udręczonym kraju w środku Europy żył najszanowniejszy pan prezydent wybrany w demokratycznych wyborach, który uwielbiał się stroić tak bardzo, że wszystkie pieniądze z podatków wydawał na stroje. Nie dbał o swoich żołnierzy, nie zależało mu ani na państwie ani na małżonce, zależało mu tylko na tym, by paradować przed ludźmi w coraz to nowych strojach. Nienarodzone dziki miały dla niego większą wartość od nienarodzonych dzieci i jeszcze większą od dzieci już narodzonych. Na każdą godzinę dnia miał inne ubrania, i tak samo, jak się mówi o normalnym prezydencie, że jest w sypialni z prezydentową, mówiono o nim zawsze: „Najszanowniejszy pan prezydent jest w garderobie”.
W państwie, w którym rządził prezydent, było biednie i smutno bo większość ludzi musiała ciężko pracować by zaspokoić zachcianki prezydenta. Pomimo tego dużo ryzykując codziennie przyjeżdżało do kraju wielu cudzoziemców, którzy współczuli udręczonym zbyt wielkimi podatkami obywatelom mieszkającym w tym jednym z najgorszych do zamieszkania państw świata. O katastrofalnym stanie państwa świadczą nazwy niektórych miejscowości:
Alfonsów, Burdele, Cipki, Chujki, Poronin, Plugawice, Bezpraw, Pacanów, Kłopotów, Kłopot, Zła Wieś, Podła Góra, Betlejem, Kocury, Półkoty, Zdrada, Uraz, Wielkie Oczy, Krzywe Kolano, Oszczywilk, Zgon, Flaki, Złe Mięso, Blizna, Bolęcin, Sucha Psina, Pupki, Wódka, Młoty, Kleszcze, Tłuki, Sieroty, Klocek, Stolec, Białykał, Budy, Stara Piła, Spalona, Gniew, Kałek, Wiry, Prochy, Krzywda, Żebraczka, Żebrak, Żebry, Wścieklice, Zgniłocha, Cierpisz, Pomyje, Szkaradowo, Wińsko, Diabelec, Ropuchy, Kocury, Nędza, Niezdara, Czarne Błoto, Zgniłe Błoto, Wielka Lipa, Zmarłe, Jęczydół, Ścięgna, Gniła, Sieroty, Ścieki, Diabla Góra, Małachowo – Złych Miejsc, Stary Łom, Spalona, Lenie Wielkie, Czarne Bagno, Mokradła, Krogulec, Katowice, Nałogi, Barłogi, Żulin, Syberia, Piekło Dolne, Piekło Górne, Piekło, Koniec Świata …
Pewnego dnia do tego wielce udręczonego kraju przybyło w interesach do najszanowniejszego pana prezydenta dwóch biznesmenów z dalekiego azjatyckiego kraju położonego w Palestynie. Dwóch biznesmenów z państwa Izrael, które słynie z tego, że mężczyznom w tym kraju okalecza się penisy. Gdy to usłyszała małżonka najszanowniejszego pana prezydenta, bardzo się ucieszyła, albowiem byli to jej rodacy. Podświadomie czuła, że będą się działy cudowne rzeczy, bo według legend, gdziekolwiek się pojawili Izraelici, zawsze towarzyszył im najszanowniejszy Bóg Jehowa wspierający ten naród potężnymi cudami jeżeli byli mądrzy i grzeczni, natomiast gdy byli głupi i niegrzeczni organizował im pogromy. A że najszanowniejszy Bóg Jehowa wybrał sobie naród wyjątkowych głupców, historia tego narodu to przede wszystkim historia niezliczonych, niekończących się pogromów.
Biznesmeni podali się za tkaczy i powiedzieli, że potrafią tkać najpiękniejsze tkaniny. Tkaniny piękniejsze od marzeń. Nie tylko barwy i wzory miały być cudownie piękne, ale także szaty uszyte z tej tkaniny miały cudowną własność: były niewidzialne dla każdego, kto był zły albo też był zupełnie głupi.
„To rzeczywiście wspaniałe szaty! — pomyślał najszanowniejszy pan prezydent. — Gdybym je miał na sobie, mógłbym się przekonać, którzy ludzie w moim państwie nie nadają się do swoich urzędów; odróżniłbym mądrych od głupich.
Poprosił o próbki. Biznesmeni pokazali najszanowniejszemu panu prezydentowi próbki, których tak naprawdę nie było. Zachwalali ich wzory, kolory, wyjątkowo delikatną fakturę. Pomimo, że najszanowniejszy pan prezydent nic nie zobaczył uwierzył w słowa biznesmenów i powiedział. „Tak z tego materiału muszą mi utkać szaty ci dobrodzieje”. I dał obu biznesmenom z góry wiele pieniędzy, aby mogli rozpocząć pracę. Biznesmeni ustawili warsztaty tkackie, udawali że pracują, ale nie mieli nic na warsztatach. Zażądali też najdroższych jedwabi, najwspanialszego złota oraz diamentów; ale skrywali je głęboko i pracowali przy pustych warsztatach, i to często do późnej nocy. Nocą zaś przy pomocy firmy kurierskiej otrzymywane kosztowności wysyłali do dalekiego kraju.
„Chciałbym jednak wiedzieć jak postępują prace” — pomyślał najszanowniejszy pan prezydent, ale zrobiło się mu nieswojo na myśl, że jest człowiekiem głupim, złym, niezdatnym do urzędu, który piastuje, bo cudownej tkaniny nie widział; pocieszał się tym, że o siebie nie potrzebuje się obawiać bo nikt mu stanowiska do końca kadencji nie odbierze. Poza tym sondaże wskazują, że spośród wszystkich polityków cieszy się największym zaufaniem w społeczeństwie, co pozwalało najszanowniejszemu panu prezydentowi marzyć o zwycięstwie w kolejnych wyborach i oczywiście o coraz to nowych, coraz to piękniejszych i coraz droższych szatach. W sondażach bowiem wprost miażdżył konkurencję. Zaufanie jakim się cieszył w społeczeństwie było gigantyczne. Im najszanowniejszy pan prezydent więcej pieniędzy wydawał na stroje, im głupsze ustawy podpisywał, tym większym się cieszył zaufaniem a sondaże wykazywały coraz wyższe poparcie skrajnie udręczonego społeczeństwa.
Najszanowniejszy pan prezydent był wielce ciekawy jak postępują prace przy jego najnowszym stroju i by sprawdzić jak postępują prace przy jego nowym stroju postanowił wysłać kogoś najmądrzejszego z rządu.
Również poddani prezydenta byli ciekawi nowych szat bowiem wszyscy ludzie w mieście uwierzyli w cudowne właściwości tkaniny, i wszyscy pragnęli się przekonać, czy ich sąsiad jest głupi lub zły, co zresztą na jedno wychodzi.
„Poślę do tkaczy najszanowniejszego pana prezesa rady ministrów — pomyślał prezydent — ten będzie mógł najlepiej ocenić ich pracę, bo ma bardzo dużo rozumu i nikt lepiej niż on nie sprawuje swojego urzędu”.
Najszanowniejszy pan premier poszedł do sali, gdzie siedzieli dwaj biznesmeni i pracowali przy pustych warsztatach tkackich.
„Najszanowniejszy drogi Boże Jehowo — pomyślał premier i wytrzeszczył oczy — ależ ja nic nie widzę” — ale głośno nie przyznał się do tego.
Obaj biznesmeni prosili go, aby łaskawie zbliżył się do nich, i pytali, czy wzór nie jest piękny i barwa wspaniała? Wskazywali przy tym na puste warsztaty i prezes rady ministrów otwierał coraz bardziej oczy, ale nie mógł nic dostrzec bo szat żadnych nie było.
„Wielki najszanowniejszy Boże Jehowo! — pomyślał najszanowniejszy pan premier. — Czyżbym był aż tak durny? Zawsze uważałem się za kogoś wyjątkowo mądrego, a okazało się, że jestem durniem. Czyżbym nie nadawał się do swojego urzędu? Nie, nie mogę nikomu powiedzieć, że nie widziałem tkaniny”. — No i co, nic najszanowniejszy pan pan premier nie mówi? — powiedział jeden z biznesmenów.
— O, tkanina jest śliczna, bardzo ładna, przepiękna, zaniemówiłem z zachwytu! — powiedział najszanowniejszy pan premier i zdruzgotany przetarł okulary z nadzieją, że coś zobaczy. — Co za wzór i jakie kolory! Tak, powiem najszanowniejszemu panu prezydentowi, że mi się tkanina niezwykle podoba.
— To nas cieszy — powiedzieli biznesmeni i wymienili nazwę barwy oraz objaśnili detale kunsztownych wzorów.
Najszanowniejszy pan premier pilnie uważał, aby móc dokładnie powtórzyć wszystko prezydentowi, co też uczynił, ale swoim zwyczajem wielce ubarwił opowieści tkaczy bo był to najbardziej znany w kraju, na ziemi, a nawet wśród mieszkańców innych planet kłamca.
Kiedy małżonka najszanowniejszego pana prezydenta usłyszała zachwycające opisy cudownej tkaniny również zapragnęła mieć taki strój. Najszanowniejszy pan prezydent z początku nie chciał się zgodzić, bo miał przysłowiowego węża w kieszeni, ale gdy małżonka odmówiła mu posługi małżeńskiej uległ jej szantażowi.
Biznesmeni bardzo się ucieszyli z nowego zamówienia. Pobrali miarę z najszanowniejszej pani małżonki i zażądali więcej pieniędzy i nowego zapasu jedwabiu, złota i diamentów, potrzebnego jakoby do dalszej pracy. Ale znów wszystko schowali dla siebie, a na warsztatach tkackich nie było ani jednej nitki. Pomimo to siedzieli jak przedtem przy pustych warsztatach i udawali, że pracują.
Prezydent posłał wkrótce najszanowniejszego pana prokuratora generalnego, aby zobaczył, jak postępuje praca tkaczy i czy tkanina będzie już wkrótce skończona. Powiodło mu się zupełnie tak samo jak premierowi. Patrzał i patrzał, ale ponieważ nie było nic na warsztatach, nie mógł więc nic zobaczyć.
— Czyż to nie cudowna tkanina? — zapytali obaj biznesmeni i pokazali mu zmyślony materiał, zachwalając wspaniały wzór, który wcale nie istniał.
„Myślałem, że głupi nie jestem — pomyślał prokurator generalny. — A więc nie nadaję się do mojego świetnego stanowiska.” A że był głupi tak bardzo, że mógłby śmiało z powodzeniem wystartować w konkursie na najgłupszego prokuratora galaktyki, pochwalił nieistniejącą tkaninę i zapewnił biznesmenów, że bardzo mu się podobają jej wspaniałe barwy i kunsztowny wzór.
— „Nowy strój jest przepiękny. Jeszcze tak pięknego stroju moje oczy nie widziały, niech będzie chwała najszanowniejszemu Bogu Jehowie, który sprawił, że do naszego państwa zawitali ci wspaniali rzemieślnicy” — powiedział do prezydenta.
Wszyscy ludzie w mieście mówili o wspaniałej, cudownej tkaninie i wierzyli, że istnieje ona na prawdę.
Najszanowniejsza pani prezydentowa, jako, że była odważniejsza i przede wszystkim dużo inteligentniejsza od małżonka jako pierwsza zaczęła chodzić na przymiarki. Tym, że materii nie widziała się nie dziwiła. Za mądrą się nie uważała. Bez skrępowania się rozebrała do naga, a krawcy zaczęli wkładać na nią nieistniejące ubrania. Gładzili ją przy tym po pośladkach, łonie, piersiach, delikatnie uciskali sutki pytając przy tym, czy stroje dobrze leżą. Najszanowniejszej pani prezydentowej bardzo ta przymiarka się spodobała. Poprosiła by poprawić krój na pośladkach, zamówiła też getry dobrze opijające uda, łono i pośladki. Poprosiła o sprawdzenie czy sutki nie za bardzo sterczą. Czuła się przy tej przymiarce jak do siódmego nieba wzięta. Drżała na całym ciele. Poczuła, że w pochwie robi się jej wilgotno i śluz spływa jej po udach. Po powrocie do domu nachwalić się nie mogła nowego stroju, ale twierdziła, że potrzebne są poprawki i kilka razy dziennie biegała do biznesmenów strój przymierzać. Tak się przy tym rozochociła, że zaczęła biznesmenów dotykać w miejsca intymne czym doprowadziła do tego, że przymiarki przeobraziły się w erotyczne orgie. Początkowo taki obrót sprawy biznesmenom wielce się spodobał, ale że najszanowniejsza pani prezydentowa z każdym dniem stawała się coraz bardziej nienasycona - natomiast biznesmeni z każdym dniem stawali się coraz słabsi entuzjazm ich począł opadać. Odnieśli wrażenie, że z Nieba zstąpili do Siódmego Piekła. Zaczęli marzyć o tym by jak najszybciej dokończyć wyimaginowane stroje, tym bardziej, że zaczęły na nich spadać nieszczęścia.
Najpierw jeden biznesmen stracił penisa wraz z jądrami.
Było to tak. Najszanowniejsza małżonka prezydenta miała wielką ochotę na stosunek, ale biznesmenowi po kolejnym wytrysku penis tak zmalał, że był maleńki jak paluszek. Małżonka najszanowniejszego pana prezydenta wzięła więc do buzi przyrodzenie biznesmena z nadzieją, że językiem doprowadzi do zmartwychwstania penisa, który sprawiał wrażenie martwego. Namiętnie lizała też jego jądra. Drugi zaś biznesmen postanowił zrobić kochankom psikusa. Wziął dużą oprawną Biblię i uderzył nią w głowę małżonki najszanowniejszego pana prezydenta.
Chciał w ten żartobliwy sposób zwrócić uwagę małżonce prezydenta na prawo najszanowniejszego Boga Jehowy zabraniające rozpusty i cudzołóstwa. Zrobił to jednak odrobinę za mocno i małżonka odgryzła to co w ustach miała. Pozbawiony męskości nieszczęśnik tak się zdenerwował, że nie na żarty, ale na poważnie wielkimi krawieckimi nożycami pozbawił swojego towarzysza męskości.
Z takiego obrotu sprawy najbardziej niezadowolona był spragniona cielesnych doznań małżonka najszanowniejszego pana prezydenta. Biznesmeni zaś oprócz bólu poczuli ulgę, bo po wielu przymiarkach słaniali się na nogach.
Pozbawiona największych atrakcji związanych z szyciem nowego stroju, rozochocona żona najszanowniejszego pana prezydenta zaczęła marzyć o erotycznych przygodach.
A to roiła sobie, że sypia z każdym z ministrów po kolei.
Doszło nawet do tego, że zaczęła sobie roić, że współżyje z pewnym wielce wpływowym, ale bardzo głupim posłem, który słynął z obłudnej miłości do zwierząt. Wyobrażała sobie, że najszanowniejszy pan poseł początkowo się opierał, ale w końcu zgodził się na erotyczne ekscesy, ale pod warunkiem, że będzie to trójkąt.
Najszanowniejsza pani prezydentowa też początkowo się w myślach opierała, ale myśl o trójkącie zaczęła ją podniecać i pomimo że gardziła posłem, którego uważała za wyjątkową kanalię uległa propozycji. Poseł zaś w w wyimaginowanym łóżku okazał się prawdziwym ogierem. Zarówno kotka jak i najszanowniejsza pani prezydentowa miały orgazm po orgazmie.
Na rojeniach najszanowniejsza pani małżonka prezydenta nie poprzestała. Zaczęła szukać bez skrępowania okazji do rozpusty i je znajdowała. Ale, że jest to bajka dla małych dzieci grzeszne przygody najszanowniejszej małżonki najszanowniejszego pana prezydenta pominiemy.
Wreszcie prezydent, który przez ten czas wiele się uczył, wiele czytał wykorzystując każdy wolny czas na edukację - chciał sprawdzić czy nauka przyniosła efekty. Wybrał się więc z całą zgrają poddanych mu ludzi, wśród których znajdowali się też ci dwaj głupi urzędnicy, którzy już na wizytacji byli, i zastał sprytnych biznesmenów pracujących jak najgorliwiej, lecz bez nici i bez osnowy.
— Czyż szaty nie są wspaniałe? — spytali najszanowniejszego pana prezydenta dwaj durni urzędnicy. — Niech jego prezydencka mość tylko spojrzy, co za wspaniały wzór, co za niesamowite barwy! — I pokazali puste krosna, gdyż wierzyli, że wszyscy prócz nich widzą tkaninę.
„Cóż to? — pomyślał najszanowniejszy pan prezydent. — Dalej nic nie widzę. To straszne! Czyżbym był tak głupi, że nawet lekcje mi nie pomagają? A może złe książki czytam? Czy jestem niewart tego, aby być prezydentem? To byłoby najstraszniejsze, co mi się mogło przytrafić”.
— „O tak, szaty są cudowne” — przytaknął najszanowniejszy pan prezydent! — kiwnął z zadowoleniem głową i zaczął oglądać puste krosna, bo nie chciał pokazać, że nic nie widzi. Cały orszak, który otaczał prezydenta, patrzał i patrzał, ale także nic nie widział, wszyscy jednak mówili tak jak najszanowniejszy pan prezydent:
— „O tak szaty są cudowne.”
Premier wraz z prokuratorem generalnym poradzili najszanowniejszemu panu prezydentowi, aby szaty z tego nowego wspaniałego materiału włożył po raz pierwszy na orszak Sześciu Króli, który miał się wkrótce odbyć.
Najszanowniejszy pan prezydent odznaczył Izraelitów złotym krzyżem zasługi i nadał każdemu tytuł honorowego mieszkańca państwa. Natomiast prezes Narodowego Banku Kraju odznaczył biznesmenów honorowymi odznakami za szczególne zasługi dla bankowości RP oraz zatrudnił jako swoich współpracowników zapewniając im niebotyczne pensje. Za tak zwanymi szczególnymi zasługami dla bankowości kryły się homoseksualne skłonności prezesa Narodowego Banku Kraju. Do biznesmenów zapałał on zboczoną namiętnością i chciał mieć ich przy sobie. Prezesowi Narodowego Banku Kraju bardzo spodobało się to, że nie mają oni atrybutów męskości bo w homoseksualnych stosunkach preferował rolę mężczyzny i odbytnice biznesmenów do tego celu w zupełności mu wystarczały. O biznesmenach dowiedział się najszanowniejszy pan prezes Narodowego Banku Kraju od żony z najszanowniejszego pana prezydenta, z którą utrzymywał intymne kontakty od czasu gdy była jeszcze nauczycielką. O romansie tym wiedziała cała szkoła nie wykluczając klas najmłodszych. Zdarzało się bowiem, że na przerwach się całowali. Dowiedział o tym się też dyrektor szkoły i w zamian za tolerowanie miłosnych ekscesów nauczycielka odwdzięczała się całym swym ciałem. Robiła to z wielkim zadowoleniem, bo w dyrektorze szkoły się podkochiwała. W dyrektorze szkoły kochał się też nauczyciel wychowania fizycznego i gdy nakrył dyrektora szkoły z nauczycielką, zaszantażował dyrektora, że powie wszystko jego żonie i też zaczął sypiać z dyrektorem szkoły.
Od dnia kiedy biznesmeni dostali pracę w Narodowym Banku Kraju, dni spędzali na towarzyszeniu prezesowi Narodowego Banku Kraju a nocami udawali, że pracują nad szatami dla najszanowniejszego pana prezydenta i jego małżonki. Załatwianie intratnych posad w spółkach skarbu państwa poprzez znajomości było normą w tym kraju, dlatego, że rządzili w nim chrześcijańscy demokraci.
Przez całą noc poprzedzającą procesję biznesmeni nie spali i szyli szaty przy zapalonym świetle i odsłoniętych oknach. Ludzie widzieli, jak się śpieszyli, aby wykończyć nowe szaty dla prezydenta i jego małżonki. Wykonywali takie ruchy, jakby zdejmowali materiał z krosien, cięli wielkimi nożycami w powietrzu, szyli igłami bez nici i wreszcie powiedzieli:
— „Cudowne szaty są gotowe.”
Prezydent przyszedł do nich wraz z małżonką oraz z najdostojniejszymi ministrami, a dwaj biznesmeni podnosili ramiona takim ruchem, jakby coś trzymali w ręku, i mówili:
— „Oto spodnie, oto frak, a oto płaszcz, a oto kapelusz.” — I tak dalej.
Zachwalali, że wszystko jest lekkie jak pajęczyna; tak cienkie, że się nic na ciele nie czuje, ale na tym polega cała zaleta tych cudownych szat, bowiem są to najlepsze szaty jakie można na ziemi stworzyć.
— „Istotnie” — powiedzieli wszyscy dworzanie prezydenckiego pałacu, ale nie mogli nic zobaczyć, bo przecież nic nie było. Byli jednak święcie przekonani, że są źli i głupi i nic zobaczyć nie mogą.
— „Może jego prezydencka mość raczy łaskawie zdjąć swoje stare szaty — powiedzieli oszuści — przymierzymy nowe szaty tu przed tym wielkim lustrem!”
Najszanowniejszy pan prezydent zdjął ubranie, trochę się przy tym podniecił na myśl o tym, że większość jego poddanych to głupcy i jego wspaniałych szat nie zobaczą, w zamian zobaczą jego goliznę. Biznesmeni udawali, że wkładają na niego różne części nowych szat. Najszanowniejszy pan prezydent zaś ze sterczącym z podniecenia penisem kręcił się i obracał przed lustrem.
— „Najszanowniejszy Boże Jehowo, jak to wspaniale leży, jak prezydentowi w tym nowym stroju do twarzy” — mówili biznesmeni.
— „Najszanowniejszy Boże Jehowo, jak to wspaniale że mój mąż ma tak wielkiego penisa” — myślała sobie małżonka najszanowniejszego pana prezydenta.
— „Samochód, który ma zawieźć prezydenta na procesję, czeka przed domem” — oznajmił szef biura ochrony rządu z trudem powstrzymując śmiech widząc gołego prezydenta ze sterczącym narządem płodnym.
— „Dobrze, jestem gotów” — odrzekł najszanowniejszy pan prezydent.
Ministrowie, którzy mieli nieść tren, schylili się i czynili takie ruchy rękami, jakby ów tren podnosili; a potem szli i udawali, że coś niosą w powietrzu; nie ośmielili się okazać najmniejszym gestem, że nic nie widzą, bali się bowiem, że podatnicy zobaczą, że są kretynami i się zbuntują. Prezydencki samochód po drodze miał stłuczkę i kilka niegroźnych kolizji – pomimo tych przeciwności losu prezydencka para bezpiecznie dotarła na na uroczystość i golutka stanęła na czele orszaku Sześciu Króli.
I tak oto kroczył na oczach społeczeństwa najszanowniejszy pan prezydent goły podwójnie.
Raz goły dlatego, że nie miał na sobie ubrań, drugi raz dlatego, że był goły jak święty turecki — w budżecie od dawien dawna pieniędzy nie było i prezydent od początku kadencji zadłużał kraj u lichwiarzy. Tym się jednak najmniej przejmował, bo wiedział, że za wszystko podatnicy będą z własnej krwawicy musieli zapłacić.
Podwójnie goły prezydent dumnie, z wysoko zadartą głową i sterczącym penisem kroczył na czele uroczystej procesji pod wspaniałym baldachimem, obok niego nagusieńka paradowała jego małżonka a wszyscy ludzie na ulicy i w oknach powtarzali jak papugi:
— „Najszanowniejszy Boże Jehowo, jakież te nowe szaty pary prezydenckiej są przepiękne! Jaki wspaniały strój, jaki świetny krój.”
Jeszcze bardziej wychwalał strój prezes telewizji państwowej, która pokazywała uroczystość na żywo. Nikt nie chciał po sobie pokazać, że nic nie widzi, bo wtedy okazałoby się, że jest zły i głupi.
Żadne szaty prezydenta nie cieszyły się dotąd takim powodzeniem jak te. Żadne nie wzbudziły tylu zachwytów i komentarzy.
Największą uwagę przykuwał jednak penis najszanowniejszego pana prezydenta. Wielki był bowiem jak wał tkacki.
Dziewice jak i kobiety nie będące już dziewicami na ten niecodzienny widok mdlały. Jedne z podniecenia, inne z przerażenia, jeszcze inne z zawstydzenia, a jeszcze inne z zażenowania. Dzieci z otwartymi ze zdumoenia ustami wpatrywały się w wielkiego penisa najszanowniejszego pana prezydenta, bo wcześniej jeszcze nic takiego nie widziały. Również mężczyźni skupili wzrok na penisie najszanowniejszego pana prezydenta, zazdroszcząc wielkości i marząc o tym by mieć chociaż cząstkę tego co ma najszanowniejszy pan prezydent. Najszanowniejsza pani małżonka prezydenta od czasu do czasu z dumą spoglądała na przyrodzenia małżonka i tak się przy tym podnieciła, że śluz z pochwy zaczął jej ściekać po udach.
— „Patrzcie, przecież najszanowniejszy pan prezydent oraz jego małżonka są nadzy!” — zawołało nagle małe dziecko, które słynęło z mądrości i rozsądku.
— „Klnę was w imieniu najszanowniejszego Boga Jehowy, słuchajcie głosu mego dziecka” — powiedział tata dziecka i poddani zaczęli szeptem powtarzać jeden drugiemu to, co dziecko powiedziało:
— „Najszanowniejszy pan prezydent oraz jego małżonka są nadzy, mądre dziecko powiedziało, że najszanowniejszy pan prezydent oraz jego małżonka są nadzy!”
— „Najszanowniejszy pan prezydent oraz jego małżonka są nadzy!” — zawołał cały lud.
Tylko prezes telewizji państwowej z uporem godnym wyjątkowego debila powtarzał – „Najszanowniejszy pan prezydent wraz z małżonką kroczą dumnie na czele orszaku Sześciu Króli, w szatach najpiękniejszych w całym wszechświecie. Żadna para prezydencka na żadnej planecie nie ma tak pięknych strojów.”
Wtórował mu najszanowniejszy pan prezes rady ministrów, który wraz z prezesem telewizji państwowej na żywo relacjonował przebieg uroczystości państwowej.
Prezydent zmieszał się, bo zaczął podejrzewać, że jego podwładni mają słuszność, ale, że był bardzo głupi pomyślał sobie:
„Muszę wytrzymać do końca procesji”.
I wyprostował się jeszcze dumniej, głowę zadarł jeszcze wyżej do góry, tylko penis, który z nadmiaru podniecenia miał wytrysk mu opadł. A wytrysk nastąpił bo prezydent zobaczył przewodniczącego partii, z ramienia której został prezydentem.
Pomyślał sobie, że kto jak kto, ale prezes z całą pewnością szat zobaczyć nie może. Uważał go bowiem za wyjątkowego imbecyla. Myśl, że poseł widzi go gołego tak podnieciła prezydenta, że stało się to co się stało.
Durni ministrowie również z zadartymi głowami szli za prezydentem, niosąc tren, którego wcale nie było. Najszanowniejsza pani małżonka prezydenta, która była zdecydowanie mądrzejsza od męża, również wysoko zadarła głowę myśląc, że wszyscy jej poddani są głupi, cudownych szat zobaczyć nie mogą i widzą ją nagą.
Myśl, że naga paraduje przed wielkim tłumem podnieciła ją jeszcze bardziej i śluz wydobywający się z pochwy jeszcze obficiej zmoczył jej uda”
Najszanowniejszy panie prezydencie, najszanowniejsi czytelnicy widzę wielką analogię pomiędzy nowymi szatami najszanowniejszej pary prezydenckiej i zaletami demokracji. Z punktu dobra społeczeństwa demokracja nie ma najmniejszych zalet. Kiedy demokracja stanęła przed sądem ostatecznym zadano jej pytania:
„Co dobrego dla ludzkości uczyniłaś a co złego?”
Demokracja zgodnie z prawdą odpowiedziała.
„Dobrego? Trudno się czegoś dobrego we mnie dopatrzeć, ale za to zła jakie uczyniłam nie sposób policzyć!”
Najszanowniejszy panie prezydencie, zastanowimy się czy demokracja powiedziała prawdę?
Co wiemy o demokracji?
Termin „demokracja” wywodzi się ze starożytnej myśli politycznej i filozoficznej. Pierwsza opisana znana mi demokracja powstała w Atenach pod przywództwem najszanowniejszego pana Klejstenesa około 500 lat przed tak zwaną naszą erą. Dlatego też najszanowniejszego pana Klejstenesa nazywa się niekiedy „ojcem demokracji ateńskiej”. Słowo demokracja oznacza rządy ludu. Wydaje się wielce prawdopodobne, że ktoś tę formę sprawowania władzy wymyślił pod wpływem narkotyków.
Grecy z tamtego okresu znani byli z tego, że lubili się odurzać alkoholem. Bardzo proszę zapoznajmy się z fragmentem książki Uczta, najszanowniejszego pan Platona:
„... Potem - powiada - ułożył się Sokrates i zjadł, a inni też; każdy odlał z kielicha trochę wina na cześć bogów, pochwalili boga śpiewem wedle zwyczaju i przystąpili do trunków. Potem Pauzaniasz tak, mniej więcej, mówić począł:
- Dobrze, moi panowie, ale jakby tu można sobie ułatwić to picie. Co do mnie, to powiadam wam, że, doprawdy, bardzo mi jest niedobrze z tego wczorajszego pijaństwa i pragnąłbym jakiegoś odświeżenia. A myślę, że i niejeden z was także. Piliście przecież wczoraj. Pomyślcie więc,
jakim by też sposobem można pić możliwie lekko.
Arystofanes na to odpowiedział:
- Tak, naprawdę, Pauzaniaszu, dobrze mówisz; to, żeby sobie na każdy sposób urządzić jakąś ulgę w tym pijaństwie, bo i mnie dziś cięży łeb; wczoraj piłem - dzisiaj kiep!
Kiedy ich usłyszał Eryksimachos, syn Akumenosa powiedział:
Istotnie, powiada, pięknie mówicie, ale jedno tylko jeszcze chciałbym od was usłyszeć: jak się zapatruje na właściwy stopień picia Agaton.
- Niedużo - powiada Agaton - i ja tam dziś wypić potrafię.
- A to by dla nas było jak znalazł, dla mnie, dla Arystodema i Fajdrosa, i tych tutaj, gdybyście dziś dali pokój, wy, którzy najlepiej umiecie pić: bo my tam nigdy tego nie umiemy. No, Sokratesa wyjmuję z rozważań; on potrafi i jedno, i drugie, tak że jemu to nie zrobi różnicy, cokolwiek i ilekolwiek byśmy pili. (…)
Za małą chwilę dał się słyszeć w sieniach podpity głos dobrze pijanego Alkibiadesa.
Ryczał wolim głosem, gdzie tu mieszka Agaton, i kazał się prowadzić do Agatona.
Zatem go pod ramiona wzięli i prowadzili: flecistka i kilka innych osób z orszaku.
Stanął w drzwiach, a wieńczył go z bluszczu i z fiołków jakiś wieniec gęsty, i wstążek miał na głowie bez liku. Stanął i powiada: - Obywatelom uszanowanie!
Pijanego obywatela, i to bardzo mocno pijanego, przyjmiecie, panowie, do towarzystwa? (...)
Wy się śmiejecie, że jestem pijany; możecie się śmiać, a ja i tak wiem, że mam rację. No, więc mi w tej chwili powiedzcie: mam wejść czy nie? Będziecie ze mną pili czy nie?
Podniósł się hałas zaproszeń, wszyscy zaczęli prosić, żeby wszedł, żeby się ułożył, i Agaton też go prosić zaczął. (…) Ułożywszy się, powiada: - Wszystko to ładnie, moi panowie; zdaje mi się jednak, żeście trzeźwi; na to wam nie można pozwolić, musicie pić! Tu nie ma dwóch zdań!
Zatem wybieram na króla pijaństwa, aż do czasu, kiedy się dostatecznie popijecie, siebie samego. Agatonie, każ no przynieść jakie wielkie naczynie, jeżeli gdzie masz. Albo, lepiej, nie; tylko, chłopcze, daj no - powiada - ten tam oziębiacz. - Zobaczył bowiem wazę, która dobrych osiem kwaterek zawierała. Nalał ją tedy i wypił najpierw sam, a potem Sokratesowi kazał nalać i powiada: - Sokratesa, moi panowie, tu i takim argumentem nie pobiję; on wypija, ile mu tylko kto każe, a mimo to nigdy nie jest pijany. - Sokratesowi zaś chłopak nalał i ten pił.”
Idea demokracji mogła się zrodzić w trakcie podobnej mocno zakrapianej imprezy. Grecy, którzy jako pierwsi doświadczyli demokracji, która w pijanym widzie mogła się podobać szybko wytrzeźwieli i zaznawszy uroków demokracji przyznali się do błędu. Najszanowniejszy pan Platon tak scharakteryzował ten ustrój:
„W demokracji mnożą się próżniacy i rozrzutnicy, trutnie. Oni wiodą prym w demokracji. Oblegają mównice i naokoło robią hałas i szum i zamieszanie i nie dają do słowa dojść nikomu, kto by mówił inaczej. Taki motłoch rządzi wszystkim w demokracji. (...) Demokracja zawsze prowadzi do despotyzmu i tyranii.”
Najszanowniejszy panie prezydencie Andrzeju Dudo, myślę, że powyższy opis idealnie pasuje do tego co się w Polsce i innych demokratycznych krajach dzieje. W Konstytucji mamy zagwarantowaną przynajmniej teoretycznie wolność sumienia i wyznania oraz równość wobec prawa. Bardzo proszę zapoznajmy się z tymi fundamentalnymi prawami będącymi złudną gwarancją swobód obywatelskich:
Art. 32. Zasada równości obywatela wobec prawa
1. Wszyscy są wobec prawa równi. Wszyscy mają prawo do równego traktowania przez władze publiczne.
2. Nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny.
Art. 53. Zasada wolności sumienia
1. Każdemu zapewnia się wolność sumienia i religii. (...)
6. Nikt nie może być zmuszany do uczestniczenia ani do nieuczestniczenia w praktykach religijnych.
Doskonałym przykładem despotyzmu i tyrani są tak zwane dni świąteczne obowiązujące w Polsce. To, który dzień jest świąteczny, a który nie zależy od osobistych upodobań każdego człowieka, od jego sumienia, ideałów, przekonań religijnych i politycznych.
Uczynienie jakiegokolwiek dnia świątecznym dla wszystkich obywateli jest jawnym złamaniem podstawowych praw człowieka zagwarantowanych w Konstytucji. Może być atakiem na naszą osobistą wolność - atakiem odbierającym nam wolność wyboru, wolność decydowania o sobie.
Obowiązkowe dni świąteczne są też znakomitym przykładem obnażającym głupotę demokracji. Zgromadzenie wyjątkowych głupców wykorzystując demokratyczną większość terroryzuje ustawami społeczeństwo nie licząc się z obowiązującym prawem.
Szczególnie jaskrawym przykładem zarówno gigantycznej głupoty jak i tyrani naszych ustawodawców jest podpisana przez najszanowniejszego pana prezydenta ustawa o narzuceniu wolnych niedziel wybranym podmiotom gospodarczym.
Ustawodawcy nie kryli się z podtekstami religijnymi narzuconej ustawy.
Bezspornie ustawa ta narusza sumienie Polaków, którzy niedzieli nie święcą, a bywają zmuszani do powstrzymywania się od pracy w te dni.
Ustawa ta też jest jawnie niesprawiedliwa. Na przykład kasjer w sklepie ogólnospożywczym - w wybrane a docelowo w wszystkie wolne niedziele - pracować nie może.
Kasjer w sklepie o zbliżonym asortymencie położonym na stacji benzynowej pracować musi. Podobna anomalia występuje w punktach gastronomicznych mieszczących się na terenie sklepów wielkopowierzchniowych. W wybrane niedziele muszą one być zamknięte.
Te położone niewiele dalej bywają otwarte w niedzielę.
Jawna niesprawiedliwość i dyskryminacja.
Istnieją grupy zawodów, które muszą pracować w niedzielę i nikt się o nie nie troszczy.
Istnieje też nadzwyczajna kasta urzędników państwowych, którzy mają wszystkie wolne niedziele a wybrańcy mają nawet wolne soboty.
Gdyby ustawa ta była zgodna z Konstytucją mieli byśmy do czynienia z despotyzmem i tyranią konstytucyjną. A że nie jest dowodzi to, że demokracja w polskim wydaniu to nie tylko despotyzm i tyrania, ale również niesprawiedliwość, bezprawie inaczej pisząc anarchia zarezerwowana przede wszystkim dla nadzwyczajnych kast. Zwyczajnych obywateli zmusza się do przestrzegania nawet sprzecznych z Konstytucją ustaw, natomiast bezkarna kasta polityków może wszystko.
Może przyznawać sobie pieniądze, przywileje, podróżować niemal pustymi samolotami na koszt podatników. Może wprowadzać w życie jawnie bezprawne i niesprawiedliwe ustawy.
Oczywistą rzeczą jest też to, że nim najszanowniejszy pan prezydent podpisał ustawę o ograniczeniu handlu w niedzielę - ten bezdyskusyjnie bubel prawny sprzeczny z Konstytucją - musieli się wcześniej znaleźć głupcy, którzy ustawę przygotowali oraz ją przegłosowali zarówno w Sejmie i Senacie. I tacy durnie się znaleźli. Zostali oni wybrani w demokratycznych wyborach.
Fakt ten jest dowodem na to, że wybory to wyjątkowo zły mechanizm ustanawiania urzędników państwowych.
Z powyższej analizy wynika też bezspornie, że zdecydowana większość rządzących nami posłów i senatorów to wyjątkowi głupcy. Warto się zastanowić nad tym, skód wypływa źródło tej ogromnej głupoty.
Ponad wszelką wątpliwość zdecydowaną większość tych głupców to chrześcijanie lub ich sympatycy. Świadczy o tym przegłosowana niedawno wyjątkowo durna ustawa:
„Sejm podjął decyzję o ustanowieniu nowego święta. 14 kwietnia będziemy obchodzić Święto Chrztu Polski, upamiętniające wydarzenie z 966 roku. Święto to nie będzie dniem wolnym od pracy. (…) Z treści projektu wynika, że ustanowienie nowego święta ma upamiętnić wydarzenie, które miało "kluczowe znaczenie dla rozwoju naszej Ojczyzny", a którego świadomość społeczna jest "znikoma".”
Najszanowniejsi czytelnicy, najszanowniejszy panie prezydencie, nie było czegoś takiego jak Chrzest Polski. Natomiast rok 966 nie jest datą historyczną opartą na jakimkolwiek dokumencie, ale fantasmagorią wyssaną z brudnego palca zakłamanej chrześcijańskiej historii. Jeżeli chrystianizacja miała kluczowe znaczenie to na pewno nie był to rozwój, ale powolny rozpad naszej Ojczyzny. Polska podzieliła los Cesarstwa Rzymskiego, które po chrystianizacji się rozpadło. Również Polska z czasem zniknęła z mapy Europy. Nim się to stało najpierw dosięgły ją chrześcijańskie wojny religijne, których kulminacyjnym momentem był tak zwany Potop Szwedzki. Ewentualnie to zdarzenie można by nazwać Chrztem Polski. Polsce zadano cios, z którego już się nie podniosła, na co dowodem są liczne ruiny zdobiące polskie ziemie. Świadomość społeczna tego faktu faktycznie jest znikoma, podobnie jak znikoma jest wiedza o tym, że chrześcijaństwo jest religią wojny oraz nienawiści rujnującej rodziny. Bardzo proszę przypomnijmy sobie nauki najszanowniejszego władcy Jehoszua Masziach (Jezusa Chrystusa):
Mateusza 10:34-37; Łukasza 12:49-53, 14:26
„Nie myślcie, że przyszedłem przynieść na ziemię pokój; nie przyszedłem przynieść pokoju, tylko miecz. Przyszedłem bowiem spowodować rozdźwięk między mężczyzną a jego ojcem, i córką a jej matką, i młodą małżonką a jej teściową. Doprawdy, nieprzyjaciółmi będą człowiekowi jego domownicy. Kto bardziej kocha ojca lub matkę niż mnie, nie jest mnie godzien; i kto bardziej kocha syna lub córkę niż mnie, nie jest mnie godzien. (...)Przyszedłem wzniecić ogień na ziemi i czego więcej mam sobie życzyć, skoro już zapłonął?! (...) Czy mniemacie, że przyszedłem dać pokój na ziemi? Bynajmniej, mówię wam, lecz raczej rozdźwięk. Bo odtąd w jednym domu pięcioro będzie podzielonych, troje przeciwko dwojgu i dwoje przeciwko trojgu. Podzieleni będą: ojciec przeciw synowi i syn przeciw ojcu, matka przeciw córce i córka przeciw matce, teściowa przeciw synowej i synowa przeciw teściowej. (…) Jeśli ktoś przychodzi do mnie, a nie ma w nienawiści ojca i matki, i żony, i dzieci, i braci, i sióstr, owszem, nawet swej duszy, ten nie może być moim uczniem.”
Okazuje się, że chrześcijaństwo to miłość do do najszanowniejszego władcy Jehoszua Masziach (Jezusa Chrystusa) – miłość ponad wszystkich ludzi, oraz nienawiść do najbliższych”
Chrześcijaństwo to nienawiść do mamy.
Chrześcijaństwo to nienawiść do taty.
Chrześcijaństwo to nienawiść do żony.
Chrześcijaństwo to nienawiść do dzieci.
Chrześcijaństwo to nienawiść do braci.
Chrześcijaństwo to nienawiść do sióstr.
Chrześcijaństwo to nienawiść braterska.
Chrześcijaństwo to podzielone rodziny, podzielone społeczności, podzielone kraje.
Najszanowniejszy panie prezydencie Andrzeju Dudo, najszanowniejsi czytelnicy, bardzo proszę powróćmy myślami do analizowanej ustawy:
„Sejm podjął decyzję o ustanowieniu nowego święta. 14 kwietnia będziemy obchodzić Święto Chrztu Polski, upamiętniające wydarzenie z 966 roku. Święto to nie będzie dniem wolnym od pracy. (…) Z treści projektu wynika, że ustanowienie nowego święta ma upamiętnić wydarzenie, które miało "kluczowe znaczenie dla rozwoju naszej Ojczyzny", a którego świadomość społeczna jest "znikoma".”
Pewne jest to, że przegłosowana ustawa z powodu tego, że w bezspornie narusza obowiązującą Konstytucję w ogóle nie powinna być w Sejmie i Senacie rozpatrywana.
Niestety w Sejmie i Senacie większość stanowią głupcy, którzy na dodatek mogą nie znać obowiązującej Konstytucji. By zostać posłem lub senatorem nie trzeba znać Konstytucji, chociaż znać się powinno, bo obejmujący urząd wybrańcy narodu ślubują:
„Uroczyście ślubuję rzetelnie i sumiennie wykonywać obowiązki wobec Narodu, strzec suwerenności i interesów Państwa, czynić wszystko dla pomyślności Ojczyzny i dobra obywateli, przestrzegać Konstytucji i innych praw Rzeczypospolitej Polskiej. Konstytucja dopuszcza dodanie po ślubowaniu słów: Tak mi dopomóż Bóg.”
Najszanowniejszy panie prezydencie Andrzeju Dudo, najszanowniejsi czytelnicy, warto się zastanowić skąd wypływa źródło tak wielkiej, gigantycznej głupoty posłów i senatorów - wybrańców w większości chrześcijańskiego narodu. Odpowiedź na to pytanie znajdziemy w Biblii będącej podstawą wiary większości chrześcijańskich kościołów:
1 Koryntian 1:26, 27
(...)Widzicie bowiem, bracia, jak was powołał, że powołano niewielu mądrych na sposób cielesny, niewielu mocnych, niewielu szlachetnie urodzonych; lecz Bóg wybrał to, co głupie u świata, (…)
Bardzo proszę zwróćmy uwagę na fakt, że według Biblii na chrześcijan powołano niewielu mądrych. Według Biblii wśród chrześcijan nie ma ani jednego bardzo mądrego człowieka, a większość chrześcijan to słabi, nieszlachetni głupcy. Trudno nie zgodzić się z tym stwierdzeniem.
Przypominam sobie lata szkolne i to, że w różnych klasach, do których uczęszczałem większość uczniów nie potrafiła ogarnąć materiału. Ja chociaż nie byłem chrześcijaninem (wychowałem się w domu ateistycznym) też należałem do grona osób niezbyt rozgarniętych.
Nigdy nie miałem świadectwa z tak zwanym czerwonym paskiem świadczącym o ponad przeciętnych zdolnościach. W liceum miałem nie mal same trójki, z czego część tak zwanych naciąganych. Być może nie był to efekt niezrozumienia materiału, ale raczej jego pamięciowego nieopanowania. Z wyjątkowo krótką pamięcią się urodziłem co oczywiście nie zmienia faktu, że do orłów w nauce bezsprzecznie nie należałem. I chociaż śmiało by mnie można nazwać człowiekiem wszechstronnie nieutalentowanym, to pomimo tego faktu myślę, że nie dałbym się przekonać, że dwa plus dwa równa się pięć, ani nie dał bym się w przeciwieństwie do najszanowniejszego pana Jarosława Kaczyńskiego przekonać, że białe jest czarne, a czarne jest białe. Bardzo proszę przypomnijmy sobie zwodnicze słowa tego bezsprzecznie wybitnego, ale złego posła:
„Żadne krzyki i płacze nas nie przekonają, że białe jest białe a czarne jest czarne.”
Taka obłudna i przewrotna postawa najszanowniejszego pana posła Jarosława Kaczyńskiego została zdecydowanie w Biblii potępiona:
Izajasza 5:20; Przysłów 17:15
(...)Biada tym, którzy mówią, że dobre jest złe, a złe jest dobre, którzy ciemność przedstawiają jako światło, a światło jako ciemność, którzy gorycz przedstawiają jako słodycz, a słodycz jako gorycz!
(…) Ten, kto uznaje niegodziwca za prawego, i ten, kto uznaje prawego za niegodziwca — obaj są dla Jehowy obrzydliwością.
Bardzo proszę powróćmy myślami do źródła wielkiej głupoty rządzących nami wybrańców, czyli do Biblii, z której wynika, że większość chrześcijan to głupcy:
1 Koryntian 1:26, 27
(...)Widzicie bowiem, bracia, jak was powołał, że powołano niewielu mądrych na sposób cielesny, niewielu mocnych, niewielu szlachetnie urodzonych; lecz Bóg wybrał to, co głupie u świata, (…)
Tezę tę potwierdzają współczesne badania naukowe:
„Kraj wtórnych analfabetów
Trzy czwarte Polaków nie rozumie tego, co czyta. Czy można to zmienić?
Według badań międzynarodowych organizacji PISA (Międzynarodowego Programu Oceny Umiejętności Uczniów) i OECD (Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju) blisko 40% Polaków nie rozumie tego, co czyta, a kolejne 30% rodaków rozumie, ale w niewielkim stopniu. Powodów postępującego otępienia społeczeństwa jest kilka – najważniejszy to zanik nawyku czytania, bezrefleksyjne oglądanie telewizji oraz wzrastające ubóstwo (dzieci wychowywane w biedzie mogą mieć nawet o 9 punktów niższy iloraz inteligencji). (…)
Analfabeta po uniwersytetach
Choć brzmi to zaskakująco, analfabetyzmem wtórnym i funkcjonalnym zagrożeni są nawet absolwenci szkół wyższych. Z badań przeprowadzonych pod patronatem OECD wynika, że co szósty magister znad Wisły to analfabeta funkcjonalny! (...)”
Bardzo proszę przypomnijmy sobie biblijną historię, opisującą uleczenie przez najszanowniejszego władcę Jehoszua Masziach (Jezusa Chrystusa) dwóch ślepców:
Mateusza 9:27-29
(…) Kiedy Jezus stamtąd odchodził, szli za nim dwaj ślepi, wołając i mówiąc:
„Zmiłuj się nad nami, Synu Dawida”.
A gdy już wszedł do domu, przyszli do niego owi ślepi i Jezus ich zapytał:
„Czy wierzycie, że mogę to uczynić?”
Odpowiedzieli mu:
„Tak, Panie”.
Wtedy dotknął ich oczu, mówiąc:
„Według waszej wiary niech się wam stanie”.
Najszanowniejszy władca Jehoszua Masziach (Jezus Chrystus) uzdrowił dwóch ślepców, ale źródłem tego uzdrowienia była ich wiara.
Analogicznie wiara w Biblię może być źródłem głupoty chrześcijan, którą widać, słychać i czuć. Istnieje też realna groźba, że jeżeli jakiś człowiek mądry trafi do Sejmu lub Senatu pod przytłaczającym wpływem większości głupców zgłupieje. Obawa ta ma również swoje biblijne poparcie:
1 Koryntian 15:33
(…) Nie dajcie się wprowadzić w błąd. Złe towarzystwo psuje pożyteczne zwyczaje.
To, że większość demokratów jest głupia doskonale wiedzą specjaliści od tłumu i mas ludzkich.
Wiedzę tę wykorzystują bez skrupułów, posługując się kłamstwami i sprawdzonymi trikami, na które głupcy są podatni. Techniki, te poznał również najszanowniejszy pan prezes rady ministrów, premier Mateusz Morawiecki i kiedy był jeszcze bankierem tak się o reklamach i ich wpływie na Polki i Polaków wypowiedział:
„A ludzie są tacy głupi, że to działa. Niesamowite!”.
Najszanowniejszy panie prezydencie Andrzeju Dudo, najszanowniejsi czytelnicy bardzo proszę przypomnijmy sobie opinię najszanowniejszego pana Platona na temat demokracji:
„W demokracji mnożą się próżniacy i rozrzutnicy - trutnie. Oni wiodą prym w demokracji. Oblegają mównice i naokoło robią hałas i szum i zamieszanie i nie dają do słowa dojść nikomu, kto by mówił inaczej. Taki motłoch rządzi wszystkim w demokracji. (...) Demokracja zawsze prowadzi do despotyzmu i tyranii.”
A co najszanowniejszy pan prezydent myśli o tej ocenie demokracji?
Bardzo proszę zapoznajmy się jeszcze z opinią najszanowniejszego pana Arystotelesa:
„Zależnie od tego kto rządzi ( jednostka, grupa czy ogół) istnieją trzy ustroje dobre ( rządy dla dobra powszechnego): monarchia, arystokracja i politea oraz trzy ustroje zdegenerowane ( rządy dla własnej korzyści rządzących): tyrania, oligarchia, demokracja. (…) Demokracja jest najgorszym z możliwych ustrojów, bowiem są to rządy hien nad osłami.”
Najszanowniejszy pan Arystoteles uznał demokrację za najgorszy a możliwych złych, zdegenerowanych ustrojów – nazwał ją rządami hien nad osłami. P
orównanie demokracji do hien i osłów uważam za niestosowne.
Zarówno hieny jak i osły mogły by się poczuć wielce urażone takim porównaniem i gdyby mogły najszanowniejszemu panu Arystotelesowi wytoczyć proces o zniesławienie i trafiły na uczciwego sędziego bezspornie proces taki by wygrały.
Obserwując naszych demokratycznych radnych, posłów, senatorów, ministrów, premierów, prezydentów dostrzegam takie zwyrodnienia, tak wielką głupotę, że jakikolwiek przyrównanie demokratów do jakiegokolwiek znanego mi zwierza mogło by być obraźliwe dla tego stworzenia. Spacerując lasami położonymi z dala od uczęszczanych szlaków i osiedli ludzkich widać ład i porządek. Kiedy będziemy zbliżali do osiedli ludzkich możemy natrafić na wiele śmieci. Można śmiało powiedzieć, że śmieci stały się symbolem rozpoznawczym współczesnej nam cywilizacji.
Najszanowniejszy panie prezydencie Andrzeju Dudo, nie wiem czy kiedykolwiek spacerował pan niedzielnym, letnim wczesnym rankiem przed siódmą rano najbardziej reprezentacyjnymi ulicami Krakowa? Ulicą Sieną, Grodzką, Szewską, Floriańską? A może przechodził najszanowniejszy pan o tej porze przez Rynek Główny? Mi się zdarzało i w pamięci utkwiły mi śmieci, bardzo wiele śmieci. Porozrzucane i częściowo potłuczone butelki po alkoholu. Resztki pokarmów pomieszane z rzygowinami. Wiele różnych śmieci i walczące z nimi zazwyczaj skutecznie służby porządkowe. Najbardziej w pamięci utkwił mi jednak obraz ulicy Floriańskiej, po sławetnej tak zwanej Nocy Paryskiej zorganizowanej przez artystów związanych z Piwnicą pod Baranami. Takiej ilości śmieci na ulicy nie widziałem ani wcześniej ani później.
Najszanowniejszy panie prezydencie, bardzo proszę powróćmy myślami do demokracji.
Wydawać by się mogło, że po takich negatywnych opiniach poważanych w świecie greckich myślicieli, którzy uroki demokracji poznali, ustrój ten na dobre wyląduje na śmietniku historii.
Pojawili się jednak ludzie, którzy uważają demokrację za najlepszy z możliwych ustrojów politycznych. Do takich ludzi należał najszanowniejszy pan La Mennais Hugo, Felicjan, Robert żyjący na przełomie XVIII i XIX wieku tak zwanej naszej ery. Francuski teolog. Urodził się w Saint-Malo w Bretanii w rodzinie głęboko katolickiej, w 1816 r. (?) otrzymał święcenia kapłańskie. Od samego początku uwagę zwracała jego ortodoksyjność. Dowodził też, że rewolucja jest nie tylko prawem ludu, ale jego obowiązkiem i że z niej dopiero wykształtuje się nowe demokratyczne państwo i wyjdzie odrodzone chrześcijaństwo.
Z powyższej notatki wynika, że idea demokracji odżyła w chrześcijańskich krajach. To by wiele tłumaczyło, bo jak już wcześniej się dowiedzieliśmy według Biblii większość chrześcijan stanowią ludzie głupi:
1 Koryntian 1:26, 27
(...)Widzicie bowiem, bracia, jak was powołał, że powołano niewielu mądrych na sposób cielesny, niewielu mocnych, niewielu szlachetnie urodzonych; lecz Bóg wybrał to, co głupie u świata, (…)
Jeżeli to co pisze w Biblii jest prawdą, to większość chrześcijan jest głupia i oczywistą rzeczą jest to, że jak głupcy zaczną sprawować władzę to można się spodziewać głupich ustaw, a w skrajnych przypadkach głupoty wielkiego deficytu budżetowego. Do skrajnie głupiej demokracji można bezsprzecznie zaliczyć ustrój naszego kraju.
Współczesną demokrację w słowniku języka polskiego PWN słowo demokracja tak zdefiniowano:
Demokracja
1. forma rządów, w której władzę sprawuje lud bezpośrednio lub przez swoich przedstawicieli; władza ludu, ludowładztwo
2. forma ustroju państwa, w którym oficjalnie uznaje się wolę większości obywateli jako źródło władzy i przyznaje się wszystkim obywatelom swobody i prawa polityczne zapewniające im udział w sprawowaniu władzy
Spotkałem się też z taką definicją:
Demokracja – rządy większości z poszanowaniem praw mniejszości.
Zwłaszcza ta ostatnia definicja to tylko teoria niewiele mająca wspólnego z rzeczywistością. Nie znam demokratycznego kraju, który szanował by prawa mniejszości. Oczywiście nie wyklucza to teoretycznej możliwości, że takie kraje istnieją. Dlatego też znane mi współczesne demokrację uważam za wyjątkowo szkodliwe ustroje, ale nim przystąpię do krytycznej analizy współczesnej demokracji najpierw napiszę co dobrego w demokracji zauważyłem.
Znam przysłowie, które uważam za mądre – punkt widzenia zależny bywa od punktu siedzenia. Bezspornie z punktu widzenia piekielnych sadystów demokracja jest ustrojem niemal idealnym.
W żadnym innym ustroju za złe czyny niewielu wybranych ponosi współodpowiedzialność tak wielu wyborców. Za grzechy niewielu wybrańców do Piekła trafia wielka rzesza wyborców.
Dzięki demokracji bardzo dobre czasy dla Piekła nastały. Bezsprzecznie jest z najlepszych piekielnych wynalazków, dzięki któremu do Piekła trafia trudna do policzenia masa złodziei, łapowników, cudzołożników, kłamców, kanalii, hazardzistów, gwałcicieli, spekulantów, alkoholików, ministrów, popaprańców, premierów, degeneratów, prezydentów, rozpustników, posłów, kryminalistów, radnych, dzieciobójców, senatorów … oraz wyborców dzięki których głosom niegodziwcy do władzy się dorwali. Współwinni są też ludzie, którzy demokrację popierająca, propagują.
Angażujący się w wybory wyborcy wiele ryzykują, co oczywiście jest głupotą, ale największego głupstwa dopuszczają się wybrańcy.
To im grożą największe kary. To na nich czekają najokrutniejsze piekielne tortury.
W nomenklaturze piekielnej demokracja nazywana jest demonkracją lub debilkracją.
Dlatego też demokracja jest zalecana przez apostołów zła, siewców niegodziwości, propagatorów nienawiści. Dzięki demokracji grzesznicy wszelkiej maści mnożą się demokratycznych krajach bardziej od królików. Wzorowym przykładem popierającym to co napisałem jest to co się w naszym kraju dzieje.
Najszanowniejszy panie prezydencie Andrzeju Dudo, najszanowniejsi czytelnicy, jest to chyba jedyna zaleta demokracji jaką udało mi się dostrzec.
Zalety demokracji już poznaliśmy, pora przejść do wad współczesnej demokracji.
Z punktu widzenia dobra ludzkości demokracja to jedna, wielka, gigantyczna wada. Czarna dziura, w której absolutnie nic poza złem nie widać. Demokracja zamieniła władzę w cyrkową arlekinadę. Błazny, głupcy przy władzy czują się w niej szczęśliwi.
Weźmy na przykład najszanowniejszego pana prezydenta.
Z jednej strony wykazuje się najszanowniejszy pan prezydent wyjątkową głupotą, co też wykazałem już nie raz w poprzednich listach z drugiej zaś strony sprawia najszanowniejszy pan wrażenie człowieka zadowolonego z życia i posiadanej władzy.
Jest to typowa cecha ludzi krótkowzrocznych, dla których liczy się tylko chwila obecna, doraźne zyski. Wygląda na to, że najszanowniejszy pan prezydenta jak i inni zwolennicy demokracji nie biorą pod uwagę tezy, że za wszystko trzeba będzie odpowiedzieć najdalej w Piekle. Ludzi podobnych do najszanowniejszego pana prezydenta tak w Biblii opisano:
Judy 17-19; 2 Tymoteusza 3:1-5
(…) „W czasie ostatnim będą szydercy, postępujący według własnych pragnień tego, co bezbożne”. Są to ci, którzy wywołują podziały, ludzie zezwierzęciali, nie mający usposobienia duchowego. (...) A to wiedz, iż w dniach ostatnich nastaną krytyczne czasy trudne do zniesienia. Albowiem ludzie będą rozmiłowani w samych sobie, rozmiłowani w pieniądzach, zarozumiali, wyniośli, bluźniercy, nieposłuszni rodzicom, niewdzięczni, nielojalni, wyzuci z naturalnego uczucia, nieskłonni do jakiejkolwiek ugody, oszczercy, nie panujący nad sobą, zajadli, nie miłujący dobroci, zdrajcy, nieprzejednani, nadęci pychą, miłujący bardziej rozkosze niż miłujący Boga, zachowujący formę zbożnego oddania, ale sprzeniewierzający się jego mocy; i od tych się odwróć.
Najszanowniejszy panie prezydencie Andrzeju Dudo, został najszanowniejszy pan wybrany w wyborach bezpośrednich i myślę, że jest najszanowniejszy pan doskonałym przykładem na to, że takie wybory to gigantyczne nieporozumienie, przez które cierpi cały naród.
Już sama idea wyborów jest sama w sobie bardzo głupia. Wybierać to możemy sobie kolor auta. Krój stroju. Film, na który chcemy pójść do kina. Ale w żadnym wypadku nie urzędników, zwłaszcza w kraju chrześcijańskim, w którym według Biblii większość stanowią głupcy:
1 Koryntian 1:26, 27
(...)Widzicie bowiem, bracia, jak was powołał, że powołano niewielu mądrych na sposób cielesny, niewielu mocnych, niewielu szlachetnie urodzonych; lecz Bóg wybrał to, co głupie u świata, (…)
Podpisuje najszanowniejszy pan prezydent durne ustawy, które w sposób bezsporny łamią fundamentalne prawa zapisane w Konstytucji. Na własne oczy widzimy, że demokracja sprzyja powstawaniu głupich i jawnie niesprawiedliwych ustaw. Jakieś światło rozjaśniające istniejącą sytuację znajdziemy w zakazanej w Polsce przez demokratyczne władze twórczości najszanowniejszego pana Adolfa Hitlera. Bardzo proszę zapoznajmy się z tym co ten pan napisał na temat demokracji:
„Celem obecnej demokracji nie jest ukształtowanie zgromadzenia mądrych ludzi, ale raczej zebranie tłumu, który jest do niczego nieprzydatny, daje się łatwo poprowadzić w określonym kierunku, szczególnie jeżeli inteligencja poszczególnych jednostek jest ograniczona.”
Trudno nie zgodzić się z przedstawioną tezą, która znakomicie opisuje funkcjonowanie również naszej demokracji. Trudno też nie rozumieć demokratów, którym może zależeć by takie trafne spostrzeżenia były objęte zakazem publikacji.
Najszanowniejszy panie prezydencie Andrzeju Dudo, najszanowniejsi czytelnicy, przeanalizowaliśmy już przypadek wyborów bezpośrednich i na własne oczy widzimy, że takie wybory mogą być jednym wielkim nieporozumieniem. Gigantyczną stratą czasu, nerwów i pieniędzy, co oczywiście wielce pasuje piekielnym sadystom, ale szkodzi mieszkańcom ziemi.
Zastanówmy się teraz nad wyborami pośrednimi, kiedy wybrani w wyborach przedstawiciele ludu wyznaczają osoby, które mają sprawować jakieś ważne funkcje społeczne. Wzorcowym przykładem na to, że również taka forma wyznaczania urzędników jest gigantycznym nieporozumieniem jest najszanowniejszy pan prezes rady ministrów – premier Mateusz Morawiecki. Czas pokazał, że jest to kłamca, kryminalista, recydywista skazany prawomocnymi wyrokami za kłamstwa już w trakcie pełnienia swej wielce odpowiedzialnej funkcji.
Dokładniej tę moralnie mega szkaradną postać opisałem w wcześniejszych listach, dlatego też tego obleśnego tematu nie będę rozwijał. W zamian bardzo proszę zapoznajmy się z doniesieniami prasowymi, które wiele powiedzą nam o życiu w naszym demokratycznym kraju:
„Nasze życie się skróciło. I to drugi rok z rzędu. W 2018 roku zmarło najwięcej Polaków od II wojny światowej.”
„Tragedia w szpitalu w Sosnowcu. Krzysiek konał godzinami bez pomocy.
Zmarł po 9 godzinach czekania na Izbie Przyjęć. Kto za to odpowie?”
„Szukająca pomocy dla cierpiącego ojca rodzina przez półtorej doby woziła go od szpitala do szpitala. Pacjenta wypisano dwukrotnie, raz bez wykonania żadnych badań. Mężczyzna zmarł.”
„Kolejki do lekarzy rosną. Nigdy dotąd Polacy nie czekali tak długo ...”
„Polacy biją rekordy w piciu alkoholu
W ubiegłym roku o prawie 30 mln zł wzrosły wpływy z podatku od koncesjonowanych punktów sprzedaży alkoholu. Pijemy już więcej niż w PRL. I nie powiedzieliśmy ostatniego słowa.”
„Niepokojący wzrost liczby wypadków z powodu nadmiernej prędkości.”
„Samobójstwa nieletnich: Polska na drugim miejscu w Europie.”
„Jesteśmy w światowej czołówce pod względem liczby samobójstw ...”
„W Polsce „dobrej zmiany” mamy coraz więcej podsłuchów i coraz więcej donosów, a efekty? Więcej zabójstw, brutalnych pobić i przemocy, a jednocześnie coraz dłuższe prokuratorskie śledztwa.”
Podobne wieści dochodzą do nas z największego źródła demokratycznej zarazy, z USA:
„Amerykanie zabijają się na potęgę. Najgorsze statystyki użycia broni palnej od 20 lat. Rośnie zarówno liczba zabójstw, jak i samobójstw – alarmują władze.”
A teraz dla odmiany przenieśmy się do wirtualnego nie mającego wiele wspólnego z tym co się w rzeczywistym świecie dzieje, świata demokratycznej propagandy. Bardzo proszę przypomnijmy sobie słowa najszanowniejszego pana prezesa rady ministrów – premiera Mateusza Morawieckiego:
„Wg. CEOWORLD Polska jest drugim najlepszym miejscem na świecie do inwestowania i prowadzenia biznesu, a także siódmym krajem najbardziej przyjaznym start-upom. Są to wyróżnienia o tyle cenne, że przyznawane na podstawie opinii przedsiębiorców i kadr kierowniczych. Dziękujemy!”
Najszanowniejszy panie prezydencie Andrzeju Dudo, bardzo proszę przypomnieć sobie swoje własne słowa:
„Polska jest bezpieczna i silniejsza niż kiedykolwiek.”
A teraz przypomnijmy sobie doniesienia medialne świadczące o tym jak się w tej 'bezpiecznej i silniejszej niż kiedykolwiek Polsce żyje:
„Nasze życie się skróciło. I to drugi rok z rzędu. W 2018 roku zmarło najwięcej Polaków od II wojny światowej.”
„Tragedia w szpitalu w Sosnowcu. Krzysiek konał godzinami bez pomocy.
Zmarł po 9 godzinach czekania na Izbie Przyjęć. Kto za to odpowie?”
„Szukająca pomocy dla cierpiącego ojca rodzina przez półtorej doby woziła go od szpitala do szpitala. Pacjenta wypisano dwukrotnie, raz bez wykonania żadnych badań. Mężczyzna zmarł.”
„Kolejki do lekarzy rosną. Nigdy dotąd Polacy nie czekali tak długo ...”
„Polacy biją rekordy w piciu alkoholu
W ubiegłym roku o prawie 30 mln zł wzrosły wpływy z podatku od koncesjonowanych punktów sprzedaży alkoholu. Pijemy już więcej niż w PRL. I nie powiedzieliśmy ostatniego słowa.”
„Niepokojący wzrost liczby wypadków z powodu nadmiernej prędkości.”
„Samobójstwa nieletnich: Polska na drugim miejscu w Europie.”
„Jesteśmy w światowej czołówce pod względem liczby samobójstw ...”
„W Polsce „dobrej zmiany” mamy coraz więcej podsłuchów i coraz więcej donosów, a efekty? Więcej zabójstw, brutalnych pobić i przemocy, a jednocześnie coraz dłuższe prokuratorskie śledztwa.”
Myślę, że te doniesienia są wystarczającym dowodem na to, że rządzące nami demokratyczne elity w sposób bezczelny próbują naród okłamywać. Myślę, że nikogo nie powinny dziwić słowa najszanowniejszego pana posła Jarosława Kaczyńskiego wypowiedziane na partyjnym wiecu:
„Nie możemy pozwolić na to, żeby społeczeństwo miało wiedzieć, że my kłamiemy.”
Natomiast podczas kampanii wyborczej ten moralny karzeł tak bezczelnie okłamuje naród:
„My jesteśmy formacją, która przestrzega konstytucji.” ... |
|